Fragment 4
Pani Kochlińska została skierowana do Szpitala im. Świętego Walentego zaraz po wielkim wybuchu. Jak w teorii Darwina.
— Muszę Pani przyznać, że ta historia z wybuchem jest przednia — Wójcik ekscytował się niepoprawnie. Kochlińska cała we łzach. Twarz jej przypominała obraz całego nieszczęścia ludzkości.
— Co to za wybuch?
— Kochlińska mieszkała na dziewiątym piętrze. Odkręciła gaz i…
— Rozumiem.
— Sąsiedzi z niższych pięter mówili, że odgłosy były takie, jakby cały blok się walił. Cud, że przeżyła. Jak widzisz, odłamki szkła trochę ją porysowały. No i cóż, skierowano ją na przymusowe leczenie tutaj.
— Powód?
— Jaki powód?
— Dlaczego odkręciła gaz?
— Miłość… same problemy przez tę miłość…
„Zazwyczaj mam do czynienia z samobójstwami popełnianymi przez ludzi, dla innych, czy z myślą o innych ludziach. Nie jestem w stanie do końca tego zrozumieć. Jeśli się przeżyło taką próbę, to co jest potem? Potem jest tylko wegetacja uczuć. Strach przed wchodzeniem w kolejne związki emocjonalne. Bo można znowu zostać zranionym. A ile można tak umierać dla miłości? Raz? Dwa razy? Do trzech razy sztuka? Dlatego wydaje się, jakby te połamane serca stawały się niewolnikami swoich byłych katów emocjonalnych. Są już ich własnością. Kaci odbierają ich żywcem światu. Nie można dostać się do ich serca, nawet najbardziej krętymi ścieżkami. Nie wpuszczą Cię do zamku, nawet jeśli udowodnisz im, że przybywasz w celach pokojowych. Nawet mrówka wzbudzić może podejrzenie”.