Skocz do zawartości


Zaloguj się, aby obserwować  
Dionizy

Uroczysko

Polecane posty

Dionizy

Teraz tutaj opowiem Wam historię która zdarzyła się naprawdę w czasie moich letnich wyjazdów kamperem po bezdrożach Polski. Nasz kraj jest cudowny i w pełni docenia się to dopiero wtedy gdy zbliżymy się do niego na jeden oddech, na jeden dotyk Na jeden smak

A więc zaczynam.

 

W świetle późno popołudniowego słońca wśród soczystej zieleni lasów po wstędze bardzo sfatygowanej asfaltowej drogi pomyka mój Mesio raźnie. Ciekawe czy on też odczuwa chęć  nowych przygód, znajomości, wrażeń. Rzecz ma się kila kilometrów przed Czaplinkiem. Co chwilę zjeżdżam na pobocze by przepuścić tych którym gdzieś bardzo się spieszy i moje 70km/h jest o wiele za wolne. Nagle w oczach mignęła mi zielona tablica w kształcie strzały z napisem: ,,Psie Głowy 3,, Nie wiem czemu ale tak bardzo utkwiła mi w mózgu że mimo że przejechałem ten kierunkowskaz o kilkaset metrów to postanowiłem się wrócić tak jakbym już wtedy czuł że tu czeka mnie coś co nadfaje sens moim letnim włóczęgom. Jakież było moje zdziwienie gdy po kilkudziesięciu metrach zauważyłem następną tablicę tym razem z napisem ,, Zagrożenie wstęp wzbroniony,, Tak naprawdę zamiast odstraszyć mnie jeszcze bardziej pobudziło moją ciekawość. Jadąc po mocno sfatygowanej szutrowej drodze przez lasy zastanawiałem się czy przypadkiem nie jadę po zamkniętych drogach leśnych i może ze względu na suszę poruszanie po niej jest zabronione ale po chwili następna zardzewiała tablica a na niej nazwa miejscowości. Hmmmm….. Miejscowość? Nie tego tak nie można nazwać. To nawet nie jest wieś. Najtrafniejszym określeniem jest była popegeerowska osada bez połączenia komunikacyjnego ze światem, bez sklepu z pieczywem, bez chyba wszystkiego. Po prawej stronie widoczne dość spore jezioro. Pora już była dość późna i czas było rozejrzeć się za jakimś miejscem do biwakowania. Zatrzymałem się koło kobiety w brudnawej zapasce i jakimś mężczyźnie rozmawiających ze sobą bardzo żywo gestykulując. Zachowywali się tak jakbym był niewidoczny.
– Dzień dobry –                                                                                                                                             
Powiedziałem gdy byłem już bardzo blisko nich. Dopiero chyba wtedy zauważyli moją obecność. Popatrzeli na mnie bardzo  życzliwymi oczami.
- A witam.
Na chwilę zamilkł
-Pan do mnie?                                                                                                                                                           
Zapytał mnie mężczyzna i wbił we mnie zaciekawione spojrzenie tak mocno że poczułem się kimś bardzo ważnym i bardzo oczekiwanym. Wytłumaczyłem mu o co mi chodzi że szukam miejsca w którym można zatrzymać się moim samochodem i rozłożyć swoje wakacyjne domostwo. Najlepiej z dala  od ciekawskich spojrzeń i innych biwakujących ale najlepiej w pobliżu wody i lasu.
– Jest tu takie miejsce. Trzeba pojechać jeszcze jakiś kilometr drogą a potem gdy zacznie się po prawej stronie las trzeba skręcić w prawo i tam jest bardzo spokojne i zaciszne miejsce przygotowane przez lasy państwowe. Teraz jest tam pusto. Tylko czasem ktoś tam się pląta w czasie weekendu. Teraz jest tam pusto
Po chwili podziwiałem dziewicze jezioro o krystalicznej wodzie. Wkoło jego błękitnej twarzy wyrosła szczecina trzcinowisk. Po tafli pływały grupki kaczek i jakiś dziwnych ptaków wodnych. Żywej duszy.
Wiesz? Jednak ja mam jakąś dziwaczną naturę. Pomimo tego że faktycznie było tam cicho i bezludnie  jakoś podświadomie powoli wjeżdżałem coraz głębiej w wilgotny las drogą wzdłuż jeziora aż w pewnym momencie stało to się już niemożliwe. Ciekawe co mnie tak ciągnie w głąb lasu? Wróciłem w poprzednie miejsce i zacząłem się rozglądać za najbardziej dogodnym miejscem. Z prawej strony do moich uszu dobiegł szept młodych aczkolwiek już dobrze wyrośniętych sosen.
–Rozłóż się pod nami. Mamy tak mocny świeży żywiczny aromat i nasz śpiew jest tak bardzo zmysłowy. Jesteśmy młode, zgrabne.
–Nie słuchaj ich.
Odezwała się stara olcha.
-One zawsze tak mówią a potem się kłócą przy najmniejszym powiewie wiatru. Rozstaw swoje domostwo pod moją gęstą koroną. Tu nie będziesz odczuwać  skwaru palącego w południe słońca a między moimi konarami gnieździ się mnóstwo ptactwa. One umilą Ci czas.
Patrzałem na sprzeczające się drzewa z lekkim uśmiechem na ustach. Wtedy Go zauważyłem. Stał spokojnie przed zaczynającymi się za jego plecami gęstwinami. Poruszał leniwie swoimi ogromnymi liśćmi o dziwnej jak dla mnie barwie. Na wierzchu bardzo ciemno zielone pod spodem wpadające w purpurę. Stary, potężny o ogromnych konarach jawor albo klon. Nie wiem bo nie potrafię ich rozróżnić.  Po jakiś dwóch kwadransach gwizdał gwizdek w czajniku na polowej kuchni pod kolorowymi liśćmi oznajmiając czas na łyk wieczornej kawy. Siedziałem wpatrzony w zachodzące słońce na rozpadającym się pomoście dla wędkarzy. Czułem jak po moim krwiobiegu rozchodzi się czerń napoju wymieszana z czymś. Przez chwilę zastanawiałem się co to jest. Nie jestem pewien ale to chyba był ten spokój który powoli przenikał mnie po same końcówki palców. Nie przeczuwałem jeszcze wtedy tego co się zdarzy w tym miejscu. Dosłownie w tym miejscu ale to się zdarzyło następnego dnia  więc żeby zachować właściwą chronologie napiszę o tym w dniu następnym. Teraz śpijcie spokojnie i niech szumi nad Wami milionem liści stary jawor niosąc spokój i odpoczynek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Dionizy

Jak ten czas szybko leci. Wydaje się że to kilka chwil a tak naprawdę to minął już cały kolejny dzień. Wszystko tak jak to bywa w życiu. Czas przez palce ucieka gdzieś w przeszłość.
Ogólnym założeniem pobytu na urlopie było to by w pewnym sensie utrzymywać się z tego co uda się zdobyć lub też zarobić. Pomyślałem sobie że pomimo tego że kolacja złożona z ryżu i jagód z pobliskiego lasu była świetna to może przydałoby się coś bardziej treściwego np. ryby z jeziora. Posiadałem sprzęt który pozwalał na nocne połowy. Zapadał zmrok. Na nieskazitelnej gładkości jeziora błyszczały świetliki zamknięte w moich spławikach co chwilę sygnalizując apetyt ryby na mojego robaka. Aby nie było dwuznaczności myślę tu o robaczku zawieszonym na haczyku wędki. Po kilku godzinach w siatce zawieszonej na dość prymitywnej kładce pluskały się jakieś leszcze, kilka linów, płocie. Wtedy też przekonałem się że nie jesteśmy nad tym jeziorem zupełnie sami. Po drugiej stronie, jakieś 400, 500 m znajdował się obóz harcerski. Wyraźnie było słychać rozmowy i komendy wydawane przez przełożonych obozowiczom. Nie. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, a nawet przeciwnie. Z jakąś miękką nutą patrzyłem na młodość zuchów i harcerzy bo przecież tak niedawno ja też byłem takim zuchem.
Upływały godziny. W pewnym momencie zacząłem odczuwać jakieś dziwne światło płynące gdzieś zza moich pleców. Obejrzałem się zaniepokojony ale nic dziwnego się nie działo. Czarny płaszcz lasu zakrywał wszystko. Cisza, spokój. Po chwili następny leszcz wylądował w mojej siatce. Znowu te dziwne światła. Może to złudzenia? Lekki niepokój, rozglądanie się. Las pozornie  śpiący, Co chwilę ledwo słyszalne komendy i hasła płynące z drugiego brzegu. Cienie na wodzie, nocne mary? Nie wiem czemu ale poczułem się bardzo nieswojo. Zamierzałem po cichu tak żeby nie zakłócać nocy zwijać wędki potem skryć sie  w swoim letnim domku na kółkach. Teraz sobie pomyślisz o mnie ,,tchórz,, ale wiesz?

W moich myślach zrobiło się widno. Siedziałaś na deskach pomostu w bikini w tygrysią skórkę z niesfornymi włosami i oczami niewinnie roześmianymi wpatrzonymi we mnie. Położyłaś dłonie na swoich włosach a potem Twoje ręce przesuwały się w dół twarzy czyniąc ją niewinną prawie dziecięcą. Roześmiałaś się pytając
-Czy ciągle jeszcze mnie kochasz?
Patrzyłem na Ciebie zaskoczony tak niezwykłym widokiem ale przecież to byłaś Ty. Ta którą kochałem zawsze i ta którą kochać będę zawsze.

-Czemu pytasz? Przecież wiesz że w moim życiu zawsze byłaś, jesteś i będziesz już zawsze tylko Ty. Pamiętasz jak się spotkaliśmy pierwszy raz? Pamiętasz ten Twój różowy płaszcz  z różowymi guziczkami przy mankietach? 

Szedłem powoli po rozchwianym pomoście uważając by nie wpaść do wody. Nie. Nie ominąłem Ciebie. Zatrzymałem się patrząc zachłannie na Twoje ciało i zamknięty we włosach nocny powiew wiatru. A ten szept? Czy to było złudzenie?
-Chodź
Przyklękałem wtulając twarz w drżące pożądaniem piersi. Ciepłe ręce popłynęły po mojej głowie przyciągając usta do słodyczy czerwonych malin Twoich ust. Rozpięłaś sprawnie biustonosz rzucając go w trzciny na pastwę żabom rechotającym zawzięcie. Leżeliśmy na niewygodnych deskach wtuleni w siebie jak jezioro i tataraki, jak gwieździste niebo i granat nocnego jeziora. Piłem zachłannie Twoją słodycz a Ty łomotem swojego serca nadawałaś sens mojemu oddechowi. Współistnieliśmy na drewnianym pomoście w otoczeniu porzuconych do wody elementów odzienia, żab i krzyku nocnych ptaków.
Nie chciałaś wypuścić mnie ze swojego wnętrza i nikt nie liczył krzyczących westchnień wbijających się w delikatną mgiełkę nocnego jeziora opowiadających o kolejnych zdobytych szczytach.  …………

CDN

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyczerpany
Cooliberek

Witaj Dyzio :)

Uwielbiam twoje opowiadania , mogłabym je czytać i czytać w nieskończoność :)

Za ten sprzed paru dni dziękuję Ci bardzo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy
Napisano (edytowany)

Dziękuję Ci Coli

Co ja bym Bez Ciebie zrobił?

Nie wiem. ¬¬

 

Teraz epilog

Ciepło osiadło mi na plecach powoli rozchodząc się do wszystkich zakamarków ciała. Czułem ból w skostniałych długim siedzeniem kościach i ta wszędobylska wilgoć opadającej o poranku na taflę wody mgły. W moim umyśle jeszcze trwała noc  na pomoście i tak naprawdę to już sam nie byłem pewien czy to wszystko się stało czy…………..
-Spławiki panu weszły w trzciny!
Wyrwał mnie z zamyślenia i porannej drzemki na pomoście męski głos. Chyba zbyt nerwowo się obejrzałem bo trącone pudełko z robakami wpadło do wody i widziałem jak piękne dandrobeny odpływają sobie powoli na dno ale i tak nie miały szans tam dotrzeć bo w krystalicznej wodzie pochłaniały je drobne rybki. Na brzegu stał jakiś mężczyzna mniej więcej w mim wieku i w bardzo uśmiechniętej twarzy. Co on tu robił o tak wczesnej porze? Nie wiem.
-Tak. Chyba się trochę zdrzemnąłem. To uroki nocy na pomoście z nadzieją na rybę  życia.
Odpowiedziałem mu po czym zapytałem
-A pan tak rano to na grzyby do lasu?
-Nie. Susza i nawet muchomory nie rosną. Tak rano wstaję i chodzę po lesie koło jeziora, myję sie w nim tak jak zawsze latem w tym miejscu ale teraz jak pan tu jest to chyba pójdę gdzieś indziej.
Powiedział ale stał tak jakby czekał na moją reakcje. A ja patrzyłem na jego przedwcześnie postarzałą twarz i bardzo skromne odzienie. Nie wiem czemu ale zacząłem odnosić wrażenie że on czegoś ode mnie oczekuje. Ale czego?
- Niech pan się kąpie czy też myje ja i tak już zwijam kije i chyba zaraz się do pana przyłączę a potem chyba trochę się prześpię
Zacząłem zwijać sprzęt ale niestety  jeden zestaw faktycznie wplątał się w szuwarki.  Kilka razy próbowałem wyczepić ale niestety chyba trzeba było się pogodzić z koniecznością zerwania.
-Nie pan nie szarpi zaraz to odczepię.
Patrzyłem z niedowierzaniem jak brnie po bagnistym dnie w kierunku gdzie zaczepiłem powoli coraz głębiej zanurzając się w bulgoczącą wodę.
-Niech pan nie idzie dalej. Nie warto aż tak się poświęcać dla kilku złotych!
Zawołałem ale on mimo tego brnął dalej i dalej. Doszedł. Wyrwał z dna sitowie i pomachał ręką bym zwijał żyłkę.
Po wspólnej kąpieli w nadzwyczaj ciepłej wodzie siedzieliśmy na pomoście ( pleców sobie wzajemnie nie myliśmy) z milczącym porannym towarzyszem.
-Grzesiek
Powiedział prawie szeptem ale ja usłyszałem to wyraźnie
-Nie jestem Grześkiem chyba mnie pan z kimś pomylił.
Odpowiedziałem patrząc na jego spuszczoną głowę.
-Wiem. To ja jestem Grzesiek
-Acha. A ja……… 
Przez chwilę zastanowiłem się bo właściwie kim ja jestem? Jak ja mam właściwie na imię. Narcyz a  może Oskar 591? Przecież przez tak długi czas posługiwałem się tym imieniem? A może w końcu  Dyziek? Tak bardzo teraz utożsamiam się z tym imieniem.
-Jestem Narcyz.
Patrzyłem na jego uśmiechniętą twarz.
-Poważnie?
-Tak. Bardzo poważnie. Wiem że to może dość dziwnie brzmi ale tak właśnie mam na imię.
-Wiem że jest takie imię ale pierwszy raz spotkałem kogoś kto je nosi.
-No cóż. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Może napijemy się porannej kawy?
Zaproponowałem
-Zaraz postawię wodę na herbatę i wypijemy kawusie
Dodałem z uśmiechem.
Siedzieliśmy przy drewnianym stole na dość topornych ławkach naprzeciw siebie.
-Na długo tu przyjechałeś? Tu jest taki klimat że sporo a prawie wszyscy co tu trafia to potem wracają. W zeszłym roku koczowała prawie w tym samym miejscu jedna warszawianka . Była kilka dni potem pojechała nad morze. Wróciła za trzy dni bo tu jest lepiej. A tam na drugim brzegu co roku mieszka dwóch takich z Bielska. Siedzą całymi nocami i dniami i łowią ryby i nawet często nałapią.
Zamilkł niespodziewanie.
-To skoro tu jest taki dobry klimat to pewnie dobrze się tu mieszka.
Zapytałem
-Aaaaa. Jeszcze trochę a we wsi zostanie tylko stara Baśka. Na pewno ją już widziałeś. Siedzi całymi dniami na swoim krzesełku chyba tak starym jak ona przy drodze koło swojego domu i wie o wszystkim. Sporo domów jest już puste bo starzy poumierali a  młodzi wyjechali stąd do miasta bliżej ludzi. Tu już nie ma po co siedzieć. Jeszcze dawniej jak był kombinat to i praca była a teraz nie ma nic. Ziemię ktoś dzierżawi i rośnie tam albo kukurydza albo rzepak. Wiosną i jesienią pojawiają się wielki traktory robią co mają zrobić i tyle a my tak siedzimy. Na turystów też nie ma co za bardzo liczyć bo teraz wszyscy chcą wygody a tu ani sklepów ani dyskotek. Czasem na drugim brzegu obozują harcerze z Warszawy ale oni nawet nie chodzą do wsi. Jagody w tym roku małe i jest ich niewiele to i na tym nie można zarobić a grzybów nie ma wcale. W zeszłym roku pracowałem u tej pani co miała agroturystykę ale chyba jej też nie idzie bo teraz nie woła do pomocy. Pusto. Jadący przez wieś obcy samochód wzbudza zaciekawienie bo tu to też jest wydarzenie pomimo tego że leśniczy teraz zrobił tu miejsce dla turystów. Nikt tu nie chce przyjeżdżać . A może nie wiedzą że tu coś takiego jest?
Przez chwilę piliśmy w milczeniu czarny napój z blaszanych kubków. Grzesiek patrzył na rozsypujący się pomost.
-Dziś pójdę do kombinatu tam są jeszcze stare gnojowniki. Tam trzyma się wilgoć. Nakopię ci tych robaków bo pewnie teraz nie masz co założyć na haczyk widziałem jak wpadły do wody.
Uśmiechnąłem się i sam teraz nawet nie wiem czy na myśl o obiecanych dżdżownicach czy dlatego że mój  nowy znajomy się trochę rozchmurzył.
-Grześku. A ty nie łowisz rybek?
-Czasem posiedzę trochę i nawet udaje mi się coś wyciągnąć ale mnie to nie bawi. Lubię chodzić wcześnie spać tylko wtedy  ciężko o świcie wyleżeć w łóżku. Nie chcę budzić nikogo i wychodzę pochodzić  koło jeziora. No dobra a teraz już sobie pójdę zobaczyć czy ktoś jedzie do Czaplinka to  może kupi mi coś w sklepie. Wpadnę tu popołudniu.
Pożegnaliśmy się podaniem ręki potem patrzyłem jak powoli odchodzi w stronę wsi. Zatrzymał się nagle i jeszcze raz wrócił.
-Wiesz? Siedziałeś całą noc na tym pomoście. Nic się nie wydarzyło?
Chyba się trochę zaczerwieniłem.
-Nie.
Skłamałem aż czułem jak pieką mnie uszy
-A czemu pytasz? Czy coś się powinno wydarzyć?
-Nie ale ludzie różne rzeczy mówią o tym pomoście. Jest bardzo stary i nikt go nie naprawia. Zbudował go dawno stary Glistak. Przychodził tu na ryby. Ożenił się ponoć późno z młoda żona. Bardzo ją kochał. Tak bardzo że nie zauważał że żona puszcza się przy każdej możliwej okazji i nie ma zbyt wyrafinowanego gustu. Kiedyś Glistak przyłapał ją na tym pomoście z jakimś przyjezdnym. Wstał przed wschodem słońca by być na miejscu o świcie. Żona niby spała na poddaszu. Przychodzi cicho na miejsce a oni sobie tu baraszkują. Poniosło go. Uderzył ją a ta wpadła do wody. Utonęła. Potem gdy go wypuścili chodził tu samotnie ale już nigdy nie wszedł na kładkę.  Jakoś jesienią jeszcze w stanie wojennym powiesił się na tym jaworze. Różnie mówią ale ponoć ona do tej pory uwodzi tu facetów. Zawsze w bikini ze wzorem panterki
Teraz już odwrócił się i szybszym krokiem zniknął w zaroślach. A ja? Ja wszedłem na pomost i patrzyłem na wilgotne deski…………….

 

Miłej nocy Kochani

To miejsce istnieje naprawdę. Uroczysko  koło wsi Psie Głowy 8 kilometrów od Czaplinka. Biwakując nad wodami tego jeziora doznaje się prawie zawsze jakiś miraży, dziwnych snów złudzeń optycznych. Prawdą jest też że ci co raz tam zawitali przeważnie zawsze tam wracają. Wiele jest w Polsce takich miejsc i zawsze gdy widzę jak wstępuje do nich komercja nowoczesność, asfalty oświetlenia a w nocy muzyka hałaśliwa z dyskotek chce mi się wyć. 

Edytowano przez Dionizy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyczerpany
Cooliberek

Dyzio miałbyś inna wielbicielkę twych opowiadań , wierszy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

No.

Czasem zastanawiam się czy duchy rzeczywiście istnieją. Czy mogą przybrać ludzki wygląd. Kiedyś czułem wyraźnie położoną dłoń na moim ramieniu gdy niezbyt długo po śmierci mojego Ojca szedłem wieczorem zobaczyć czy wszystko jest w porządku w obejściu. Nie widziałem ale mam prawie pewność że to była Jego ręka. Mieliście coś takiego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyczerpany
Cooliberek

Dyzio ja przeszłam coś innego w swoim życiu . 

Ciężko jest to opisać . Może kiedyś Wam opowiem swoją taka mała tajemnice 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Dobrze Jolu.

Są tematy które muszą dojrzeć do opowiadania. Czasem są dojrzałe od razu a czasem nigdy nie dojrzewają. Wiem że tak jest. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyczerpany
Cooliberek

Wiem jak to jest :) nie raz mi się ciało na usta żeby coś opowiedzieć ale zamilklam bo to są często bardzo smutne opowieści 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Nie chciałem Cię wpędzić w smutkanie Przepraszam. Nie mówmy o tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyczerpany
Cooliberek

Jasne Dyzio :)

Dziękuję Ci ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Selene

Dioni, ależ Ty masz talent pisarski ! możesz śmiało książki pisać...fajnie się to czyta. Muszę Cię podpatrywać:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Dziękuję Ci Selene za dobre słowa. Cieszę się że to moje pisanie jest jako tako strawne.

Lubię pisać tylko z tym czasem trochę kiepsko. Szczególnie teraz. Sporo pracy w domu i zagrodzie no i na morgach też nie brakuje do tego moja pracownie i sznurek nerwowo oczekujących odbiorców moich prac. Chętnie bym pokazał czym sie zajmuję ale nie potrafię wkleić tu swoich fotek a poza tym jestem typowym informatycznym antytalentem. No tak ale przecież nie muszę sie znać na tych wszystkich programach, grafikach itp. W miarę dobrze sobie radzę z klawiszami i moze niech tak pozostanie.

Jeśli lubisz biwakować to skuś się choć na jedną noc nad tym opisanym uroczyskiem. Doznania z innego wymiaru prawie gwarantowane. Chyba że już wybudowali tam jakiś pensjonat czy hotel i cała czarodziejska moc tego miejsca prysła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Arke

Dionizy,pięknie malujesz słowem,a i pióro masz lekkie jak gołębi puch :)

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Publikujesz jako gość. Jeśli masz konto, Zaloguj się teraz, aby publikować na swoim koncie.
Uwaga: Twój wpis będzie wymagał zatwierdzenia moderatora, zanim będzie widoczny.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

Zaloguj się, aby obserwować  





Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...