Trump wolał pograć w golfa niż uczestniczyć w szopce PiS

Trump się nie dał nabrać na wyborcze wiecowanie wolał dziś pograć sobie w golfa i to nie jest żart a fakt.
Co do tajfuna nad Florydą, zjawi się dopiero we wtorek o czym Trump doskonale wiedział.
Interesy z Rosją i Chinami są o wiele ważniejsze niż kampania wyborcza jakiejś partii politycznej w Polsce.
Zaproszeni goście musieli przejść dwieście metrów aby móc się przywitać z prezydentem Dudą.
Chciano stworzyć wrażenie, że tego wymaga powaga urzędu prezydenta RP i szacunek dla Dudy, niejako oddawano mu hołd.
Wyszedł pożałowania godny nietakt, który został natychmiast dostrzeżony przez zagraniczne media. Po takiej maskaradzie w przyszłości zagraniczni przywódcy uroczystości w Polsce będą omijać szerokim łukiem.
I jeszcze jedno, dostrzeżono wtulonego w fotel wystraszonego szefa partii rządzącej Jarosława Kaczyńskiego. Sprawiał wrażenie dziwnego człowieka przytłoczonego koniecznością uczestnictwa w tym wyborczym wiecowaniu.

Nie demonizowałabym. Wszystko, czego Trump chciał od Polski - dostał. Teraz Polska czekała na rewanż, o czym od paru dni trąbiła TVP - spodziewano się, ze Trump obieca przydział większej ilosci wojsk, ze odtrąbi zniesienie wiz i oczywiście poprze konieczność wypłacenia reparacji. Trump to jednak polityk, który przede wszystkim ma na względzie własne interesy. Nie  ma znaczenia, co ktoś oczekuje od niego. Z tym rewanżem poradziłby sobie bez problemu, bez składania obietnic czy potakiwania. 

Floryda... tu jednak się zgadzam z tłumaczeniem po części w prawicowych mediach. Nie chodzi o to, czy huragan miał być dziś, jutro czy wcale i czy Trump był tam konieczny. Chodzi o stan, który politycznie jest dla Trumpa wazny. I dlatego moim zdaniem Donald chciL pokazać - to wy, moi wyborcy jesteście dla mnie ważni. 

Pamietajmy, ze jednym z celów Trumpa jest osłabienie UE i Polska mu w tym świetnie służy.