Skocz do zawartości


Zaloguj się, aby obserwować  
BrakLoginu

Słowiańskie opowieści

Polecane posty

Dżulia
5 minut temu, BrakLoginu napisał:

A ja całkowicie odwrotnie. Czasami myślę, że moje szare komórki są na wiecznym urlopie. Odpoczywają, bo nie wiele ich mam, więc muszą nabierać sił, to jest taka mała jednostka GROM, która jeszcze walczy i się nie poddała :D 

Wedle życzenia, może być i tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach


Dionizy

Zamieszanie. Wszystko naraz zwaliło się na wszystkich. Sprzeczki polityczne, religijne, epidemia. Tak zastanawiam się czy ten wirus to nie reakcja Ziemi na to że zbyt wiele butów ją depta i trzeba trochę przetrzebić to pogłowie. Nie wiem. Nie ma chyba to większego znaczenia bo tak czy tak to wszyscy umierają tylko ze jedni szybciej a inni wolniej co w sferze wspomnień i tak nie ma znaczenia. No ale chciałem opowiedzieć nie o troskach ale o czymś radosnym. W moich kręgach obchodzimy taki stary zwyczaj który ma rodowód w dawnych społecznościach Słowian południowych. Chodzi tu o Martynki. Już w pierwszych dniach marca obdarowujemy się nawzajem w ramach radości pożegnania zimy i powitania wiosny drobnymi upominkami a sa nimi np jakieś plecionki, pompony, włóczkowe laleczki czy jakieś ptaszki a wszystko w kolorach czerwieni i bieli ale to tylko zbieżność z polskimi barwami narodowymi bo tu czerwień symbolizuje słońce, biel jest symbolem zdrowia i długowieczności. Martynki nosi się na rękach do momentu, gdy zauważy się pierwsze kwitnące drzewo lub pierwszego wiosennego ptaka. Następnie pozostawia się je pod kamieniem, wiesza na drzewie lub puszcza w rzece. Czasem gdy gospodarz domu jest lubiany to przed jego domem na kwitnącej wiśni albo bardzo wczesnej magnolii wisi spora ilość Martynek

Nazwa marca "mart", według ludowego przekazu, jest imieniem złośliwej staruszki słynącej z nagłej zmiany humoru. Nazywali ją Baba Marta (babcia Marta). Tradycyjne w tym czasie obdarowywanie się Martynkami , ma zadowolić nieprzewidywalną staruszkę i skłonić ją do tego, aby nie chciała opóźniać swojego odejścia czyli zimy. A gdyby bardzo sie ociągała to początkiem trzeciej dekady mart trzeba ją symbolicznie spalić i puścić do rzeki by odeszła za morza.

Babcia Marta, Marzanna, Marena, Morana, Morena, Mora, Śmierć, Śmiercicha, Śmiertka to wszystko imiona tej samej postaci no ale w związku z tym że już jest spalona i za morzem to temat na przyszły rok. Teraz najbliższy czas świętowania to wiosenne przesilenie.

 

Chrześcijaństwo próbowało zakazać tego starosłowiańskiego zwyczaju. W 1420 roku Synod Poznański nakazywał duchowieństwu: Nie dozwalajcie, aby w niedzielę odbywał się zabobonny zwyczaj wynoszenia jakiejś postaci, którą śmiercią nazywają i w kałuży topią. Rodzima tradycja okazała się jednak silniejsza. W konsekwencji na przełomie XVII i XVIII wieku próbowano tradycję topienia marzanny zastąpić (w środę przed Wielkanocą) zrzucaniem z wieży kościelnej kukły symbolizującej Judasza, co również zakończyło się niepowodzeniem. Obecnie w Polsce obrzęd łączony jest z nastaniem kalendarzowej wiosny 21 marca lub z przypadającym na ten właśnie okres Jarym Świętem.

Jeszcze jedna taka myśl zlosliwca. Teraz gdyby imię tej zrzucanej kukły zmienić z Judasza na kaczora lub rydzyka zwyczaj mógłby się przyjąć

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dżulia
1 godzinę temu, Dionizy napisał:

Nazwa marca "mart", według ludowego przekazu, jest imieniem złośliwej staruszki słynącej z nagłej zmiany humoru. Nazywali ją Baba Marta (babcia Marta). Tradycyjne w tym czasie obdarowywanie się Martynkami , ma zadowolić nieprzewidywalną staruszkę i skłonić ją do tego, aby nie chciała opóźniać swojego odejścia czyli zimy. A gdyby bardzo sie ociągała to początkiem trzeciej dekady mart trzeba ją symbolicznie spalić i puścić do rzeki by odeszła za morza.

Hej Słowianie...wstrzymajcie się.

I już wiadomo kto jest winny, że ma prawdziwej zimy.

O Słowianach inaczej niż wcześniej
Nie zachowały się źródła materialne, które byłyby dowodami, bo na zachodzie świątynie i posągi niszczył Karol Wielki, a na wschodzie Włodzimierz Wielki.
Największą wartość dla badaczy mają przekazy źródłowe, które dostarczyli podróżnicy, dyplomaci i chrześcijańscy misjonarze.
Skąd się wzięli Słowianie? Różne są odpowiedzi na to pytanie. Mnie najbardziej mnie przekonuje, że pojawili się po upadku państwa rzymskiego i zajęli tereny jak pisał Dyzio/żerca. Świat i pierwszego człowieka stworzyli dwaj boscy bracia; Perun i Weles. Świat się składał z części podziemnej Nawii, niebiańskiej Prawii/Wyraju i Jawii ziemskiej rzeczywistości łączącej pozostałe części składowe świata. 
Panteon pomijam, bo wiemy, że Perun stał na czele, a dalej ważniejsze i mniej ważne bóstwa, ale warto wspomnieć o dobrych duszkach, czarownicach i innych dziwnych zjawach, bo nie było praktycznie o nich mowy. One i obecnie występują w naszym życiu, bo pamięć o nich przetrwała w ludowych wierzeniach; i albo usłyszeliśmy z ust najbliższych, znajomych, którzy dla nas są wiarygodni,  albo może sami doświadczyliśmy czegoś dziwnego. 

Dyzio dawaj ... opowiadaj o świętach kultywowanych przez Słowian...tylko jak dla mnie to ciutek napisz, z jakiego obszaru opisujesz święto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Równonoc wiosenna i początek kalendarzowej wiosny, który przypada na 20 marca. W kulturze dawnych Słowian tego dnia przypadało rozpoczęcie Jarych Godów, kilkudniowego cyklu obrzędowego związanego z żegnaniem zimy i witaniem wiosny. Mimo przyjęcia chrześcijaństwa znaczna część rytuałów związanych z owym świętem zdołała przetrwać do dziś: częściowo w tradycjach wielkanocnych, częściowo w regionalnych zwyczajach witania wiosny. Podobnie jak zimowe Szczodre Gody, tak i Jare Gody wywarły niebotyczny wpływ na kształt obchodów równoległych chrześcijańskich świąt. Nic w tym dziwnego, święta godowe były najważniejszymi słowiańskimi obchodami związanymi bezpośrednio z  nadejściem nowego cyklu wegetacyjnego.

Nazwa Jare Gody ma dawny słowiański rodowód. Prasłowiański rdzeń jar-, obecny również w imieniu boga Jaryły / Jarowita, znaczeniowo zawsze wiązał się z krzepkością i surowością, siłą wynikającą z młodego wieku. Teraz pewnie nazywało się byto inaczej od imienia Dionizego

Przychodząca po równonocy wiosennej pora roku od zarania dziejów wiąże się ze wzrostem sił witalnych całego ożywionego świata przyrody.  Przymiotnik jare może tutaj zatem wskazywać przede wszystkim na wiosenną porę obchodów. Słowo gody ma z kolei związek z prasłowiańskim god oznaczającym po prostu rok. Gody to czas przejścia jednego roku w drugi. Szczodre Gody rozpoczynają nowy rok słoneczny, Jare Gody zaś – nowy rok wegetacyjny. Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że dawni Słowianie przejście starego roku w nowy świętowali dwa razy w roku.

Jaryło na białym koniu – słowiański symbol budzącej się do życia przyrody.

Słowianie w hucznym witaniu wiosny nie byli odosobnieni. Nie jest tajemnicą, że w kulturze wszystkich pogan szczególną wagę przywiązywano do dni przejścia pomiędzy poszczególnymi porami roku. Pora równonocy wiosennej była ważnym punktem  kalendarza liturgicznego – od jej przyjścia dzień ponownie jest już dłuższy od nocy, światło zaczyna wygrywać nad ciemnością. Jest to zatem bez wątpienia powód do radosnego świętowania.

Wśród Germanów dzień równonocy wiosennej nazywany był świętem Ostary, germańskiej bogini wiosny i płodności, która wśród Anglosasów jest także nazywana imieniem Ēostre. To właśnie od imienia tej bogini językoznawcy wyprowadzają wyraz Easter, angielską nazwę Wielkiejnocy. Podobnego typu obchody były znane również w kulturze staroirańskiej, gdzie w czasie święta Nouruz (od nava rəzaŋh – nowy dzień) radośnie świętowano ten przełomowy moment roku. Podobnych przykładów byłoby można jeszcze mnożyć, przez co nie ulega wątpliwości fakt, że chrześcijańskie obchody Wielkiejnocy są zgrabną syntezą rozmaitych indoeuropejskich wierzeń i rytuałów związanych z witaniem wiosny. W końcu i przyroda, podobnie jak Jezus Chrystus, zmartwychwstaje na przełomie marca i kwietnia. Analiza faktów historycznych i rodowodów świat religijnych jak również ,,pączkowania,, jednej religii z poprzednich wierzeń zastanawia zbieżnością i stawia spory znak zapytania.

W wierzeniach pogańskich rytuały witania wiosny przeważnie były dedykowane konkretnym bóstwom. W wypadku Słowian takimi bóstwami byli Jaryło i Dziewanną, para związana z plodnością. Kult Jarego Boga (zwanego wśród Słowian Jaryłą, Jarowitem lub Jarunem) znany był na obszarze całej Słowiańszczyzny. Źródła etnograficzne jego postać zwykły opisywać jako bosego młodego boga z bujną czupryną, mknącego przez świat na białym rumaku. Atrybutami Jarego Boga są wianek i kłosy żyta, uniwersalne symbole kojarzone z płodnością. Sam Jaryło zdaje się być z kolei słowiańską personifikacją cyklu wegetacyjnego. Świadczy o tym jego kolejny atrybut – głowa starego mężczyzny, która wedle wierzeń należy do jego ustępującego poprzednika, starego Jaryły. Tego samego podstarzałego Jaryłę żegnano bowiem symbolicznym pogrzebem  po porze zbiorów, kiedy to noc ponownie zrównywała się z dniem.

Stary Jaryło był żegnany poprzez symboliczne odcięcie mu głowy przez następcę. Początkiem wiosny w zaświaty odsyłana była również Marzanna, którą należało utopić lub spalić. Rytuały te są częściowo zbieżne ze słowiańskim obrządkiem grzebania zmarłych, podczas którego część ludzkiego ducha odsyłano do niebios wraz z dymem płonącego stosu, drugą część zaś kierowano w głąb ziemi. Co ciekawe, czasem Marzannę równocześnie palono i topiono, nie decydując się w ten sposób wyłącznie na jedną formę pożegnania. Bez względu na obraną taktykę należało ją jednak pożegnać godnie przy akompaniamencie wszczynanego hałasu.

Po uroczystym rozpoczęciu Jarych Godów słowiańska ludność gromadziła się na wzgórzach. Mężczyźni rozpalali wielkie ogniska, po to, by przywołać w ten sposób możliwie najwięcej ciepła i słońca. W czasie tym zbierano również wierzbowe i leszczynowe witki, ( obecne palmy?) z których robiono tzw. wiechy – pęki gałęzi i kwiatów, które zatykano na dachach nowych budynków, po to, by uchronić je przed wszelkim złem. W czasie Jarych Godów domostwa były sprzątane i okadzane, pieczono także rozmaite wypieki, m.in. tradycyjne słowiańskie kołacze. Kulminacją obchodów Jarego Święta była obfita uczta, którą wyprawić należało na wzgórzu. Towarzyszyły jej igrzyska połączone z radosnym śpiewem i tańcem. W interesie współbiesiadników było to, by zabawa była możliwie najprzedniejsza. Godne przywitanie wiosny było bowiem wróżbą urodzaju

Ważną częścią Jarego Święta było malowanie jajek, które symbolizowały odnowę, energię, radość życia i urodzaj w nowym roku wegetacyjnym. Pięknie ozdobionymi pisankami bądź kraszankami Słowianie obdarowywali się w czasie obchodów Jarych Godów, po to by zapewnić sobie płodność i urodzaj. Jajko jest zatem bardzo starym symbolem związanym z pogańskimi wierzeniami. Związek jajka ze zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa wydaje się zatem wtórny i wymuszony nad czy warto się zastanowić wkladając je do koszyczka Tak ważne dla Słowian obchody nie mogłyby obejść się także bez oddania czci zmarłym przodkom. Podczas Jarego Święta słowiańska ludność udawała się na mogiły swych bliskich, gdzie zostawiano na ich grobach jadło i napitek. Wszystko po to, by w ten sposób uhonorować swych dziadów.

W czasie Jarych Godów obchodzono również Śmigus i Dyngus – rytuały oczyszczające, przynoszące siłę i zdrowie. Śmigus polegał na smaganiu się nawzajem rozkwitłymi witkami, a także oblewaniu się wodą. Radosne śmiganie się witkami wzmagało siły witalne u kobiet i mężczyzn, przez co był to sprawdzony rytuał zaklinający płodność Taki pierwotny afrodyzjak . Nieprzypadkowe były też drzewa, z których wykonywano wspomniane witki. Mężczyznę dobrze było rozochocić gałązkami dębowymi, gdyż dąb to słowiański symbol męskości i siły. W wypadku kobiet lepiej sprawdzały się witki brzozowe lub wierzbowe, ponieważ były to drzewa delikatniejsze, postrzegane jako kobiece. Zwyczaj Śmigusa był dla kawalerów i panien idealną okazją do wzajemnego dotarcia się. Niewysmagana i nieoblana panna mogła obawiać się o swoją przyszłość – brak zainteresowania ze strony kawalerów może wszakże z czasem przerodzić się w staropanieństwo Także trzeba wystawic drogie panie tyłki na brzozowe rozgi . Rytuały smagania i oblewania przynosiły również oczyszczenie od chorób i brudu.

Jare Gody wśród Słowian nie mogły się również obejść bez składania sobie wzajemnych wizyt. Ozdobą były przepiękne grupy kolędnicze, które wędrowały z pieśnią i oracją od domu do domu.

 

Współczesne wspólnoty rodzimowiercze Jare Gody zgodnie zaczynają świętować wraz z początkiem kalendarzowej wiosny.  Należy o tym pamiętać, gdyż ruchomy termin świąt wielkanocnych sprawia, że łatwo można zapomnieć o jednym z najważniejszych świąt dawnych Słowian. Zima może i w tym roku jakoś szczególnie nie dała nam się we znaki, jednak i tak nic nie stoi na przeszkodzie temu, by i tym razem pożegnać ją godnie. Mam nadzieję, że nadchodząca wiosna przyniesie nam wiele dobrego. Niech Wam kiełkują same dobrodziejstwa!
Jarego Godu!!!!!!****

 

 

 

**** Tekst nie jest mój w 100%

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Wielki tydzień jest okresem w którym stare wierzenia i tradycje ścierają sie z narzucanymi bliskowschodnimi. Niektóre są bardzo dziwne jak np skandynawskie ,,Wiedźmy,, podobne trochę do Halloween. Młodsza młodzież ubierają się w długie spódnice i kolorowe chusty Chodzą od drzwi do drzwi zbierając do miedzianych kubków smakołyki. Tu chodzi o przekupienie czarownic które to w tym czasie lecą na spotkanie z Diabłem w niemieckie góry. By nie wróciły Skandynawowie palą wieczorami ogniska i bardzo hałasują by je odstraszyć i tak aż do niedzieli wielkanocnej.  

Królik wielkanocny ma swój rodowód w saksońskim święcie Eostre, bogini wiosny, której symbolem był królik. Najpierw do USA króliczka składającego jajka przywieźli ze sobą Niemcy, którzy osiedlili się w Pensylwanii , zaś później, gdy podbił on serca wszystkich amerykańskich dzieci, stał się popularny również w Polsce.

Istnieje stary przesąd, który mówi, że noszenie w czasie Wielkanocy nowych ubrań przyniesie szczęście, aż do końca roku ale nie bardzo wiem z czym on jest powiązany a nie chce mi się doszukiwać więc może profilaktycznie trzeba włozyć na siebie coś nowego.

Etiopski Kościół Ortodoksyjny czyli kościoł który wśród wierzeń chrześcijańskich  jest najbardziej zobliżony do pierwszych chrześcijan obchodzi Wielkanoc w pierwszą niedzielę po pełni Księżyca po 21 marca. Post trwa tutaj aż 55 dni. W Wielki Piątek wierni przychodzą do kościoła i umartwiają swoje ciała poprzez upadanie na ziemię (należy upaść i się podnieść 101 razy). Najważniejsza uroczystość ma miejsce w Wielką Sobotę, na którą wszyscy ubierają się na biało. Zaczyna się ona o północy i trwa do 3 nad ranem następnego dnia.

Natomiast w Rosji car Aleksander III szukał prezentu dla swojej żony Marii Feodorovnej z okazji rocznicy wielkiej nocy. Kontaktuje się on z jubilerem który przystępuje do wykonania emaliowanego na biało złotego jajka, które po otwarciu ukazuje złote żółtko zawierające małą kurkę z rubinowymi oczami. W ten sposób rozpoczęła się coroczna tradycja carskich prezentów wielkanocnych - misternie zdobionych jaj, z których każde było inne i każde zawierało w sobie niespodziankę.

Natomiast na Bermudach pewien nauczyciel szukał prostego sposobu na zademonstrowanie wniebowstąpienia Chrystusa do nieba Zrobił to za pomocą latawca ozdobionego obrazem Jezusa. W rezultacie, Wielki Piątek jest na Bermudach dniem, którego niebo wypełniają kolorowe latawce wykonane z patyków i bibuły.

Jest jeszcze sporo tradycji tego w różnych kulturach i religiach ale ja robię się coraz bardziej leniwy i zamiast pisać chętnie usiadłbym sobie w fotelu z kieliszkiem jakiś czerwonych witamin i patrzac w święty ogień w kominku rozmawiałbym godzinami z kimś bliskim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Patrze na obecne zwyczaje gdy młodym ludziom seniorzy trochę swa obecnością komplikują życie często oddawani s.ą do ,, pogodnych jesieni i innych takich przybytków,, Potem tylko raz w roku wyrywane na szybko pokrzywy z zapomnianych miejsc spoczynku. Jakieś kwiaty z biedronki i dwa znicze. Potem wszystko sie zapomina i wraca do walki o swój status w rozpędzonym społeczeństwie zapominając o korzeniach. Czemu? Nie wiem bo przecież nasi pra przodkowie trzy razy do roku, w dni ściśle określone wiekową tradycją, lud wspominał swoich umarłych. Najpierw późną jesienią, gdy prace w polu były zakończone i cała natura szykowała się do długiego zimowego spoczynku, świętowano Dziady. Na kurhanach i mogiłach pojawiały się słodkie kolacze i inne strawy i napitki a po odpowiednich modlitwach następowała wieczerza w pewnym sensie z tymi co odeszli.             

Gdy skończyły się zapusty, ludzie znowu odprawiali Dziady, dzieląc się z nimi sytym jadłem i napitkami. Zastawiano wówczas wieczorem stoły, zapalano poświęconą świecę i uroczyście wszyscy domownicy zasiadali do stołu. Gospodyni otwierała okno i trzykrotnie nawoływała: -Dziady, dziady, chodźcie wieczerzać!

Biesiadnicy, wpatrzeni w gromnicę, w milczeniu oczekiwali wizyty duchów. Wierzono święcie, że dusze zmarłych przychodzą biesiadować razem z żywymi. Po migotaniu gromnicy liczono, ile to duchów weszło do izby. 
Trzeci raz na wiosnę tradycja nakazywała obchodzić Dziady. Kto przezimował kogo nie zmorzył niedostatek który wówczas mało się różnił od głodu, kto spokojnie wytrzymał zaduch i brud chaty ten radował się i szczycił życiem. Triumfował nad śmiercią. W czwartek po pierwszej pełni księżyca tej po rownonocy  skoro tylko słońce wzeszło w każdej chacie jedna lub dwie kobiety szykowały się w tzw ,,Duszne odwiedziny,, Kobiety ubierały się odświętnie w białe, płócienne ubrania.Ze spiżarni wynosiły zachowane umyślnie na ten cel resztki z Jarych Godow i zawinąwszy je w fartuch mówiły rodzinie, że idą teraz na Dziady! 
Wczesnym rankiem białe postacie ubranych odświętnie kobiet udawały się za wieś na piaski cmentarne. Szły uroczyście skupione spełniając odwieczny obrządek. Zwykle opuszczony cmentarz zaludniał się białymi postaciami jak tłumem widm. Kobiety błądziły po cmentarzu szukając grobów swoich bliskich. Nagrobków tam nie było ani też napisów bo i tak nikt nie umial czytać.Umarłych chowano robiąc niewielki kopczyk z ziemi który znaczono. Niestety po kilku dniach wiatr kopczyk rozdmuchiwał a po kilku miesiącach znaki przepadały gdzies i mogiła niczym nie oznaczona nie różniła się od innych. Nic więc dziwnego, że kobiety błądziły po cmentarzu i szukały sobie tylko wiadomych znaków. Jedna na grobie syna powiesiła na na gałęzi kilka paciorków, druga na grobie matki obwiązała coś czerwoną nicią, inna zaś na mężowskiej mogile zawiesiła fartuszek z wyszytymi na rogach znakami Włóczęgi wiejskie często zabierali te pamiątki, toteż kobiety zbierały się i wspólnie przypominały sobie, gdzie kogo chowano. Wtedy zgarniały znowu piasek na kopczyk, zawieszały nowy fartuszek. Ustawiano nowe znaki.
Potem rozpoczynały właściwą ceremonię. Obrusami zaścielały kopczyki mogilne i składały na nich kołacze, jaja, ser, kiełbasę i butelkę wódki. Następnie siadały naprzeciw siebie, podpierały brodę piąstką i zaczynały zawodzić. Wreszcie któraś z kobiet podnosiła się nalewała czarkę wódki i mówiła: 
— Piję ja do ciebie, doniu serdeczna żebyś wiedziała że ci nic nie żałuję i światło Boże niech ci świeci.  
Po czym wylewała czarkę na piasek. Zaczynała się biesiada. 
Kobiety łamały kołacze na kęsy i pytały zmarłych czy pamiętają zagony które opuścili. Opowiadały też o bujnych trawach i trudzie żniw którego z nimi już nie podzielą. Kruszyły ser i wspominały bydło które nieboszczyk chował opowiadając o wszystkim, co dotyczyło zwierząt. 
 Potem, pod wpływem libacji rozczulały się nad swymi wspomnieniami, zbierały się w gromadki i gwar rozmów stawał się żywszy. Wspominały różne strachy, duchy, dziwy. Wreszcie smutek i zawodzenie zmieniało się w jakąś dziką radość z wiosny i życia. Kobiety zaczynały roić o swatach i weselach, zaczynały śmiać się i śpiewać. Dziady zbliżały się do końca. Kobiety wracały do wsi gwarnym tłumem, nie przypominającym już żałobnego pochodu.

Gdy zapadał wieczór biedacy wiejscy odwiedzali cmentarze zabierajac nowe paciorki i fartuszki ofiarne szperając też w ziemi w poszukiwaniu kawałków kołaczy i sera. Po ich przejściu mogiły znowu czekały aż do następnych Dziadów. 
U mnie w Rodzinnym Domu też kultywowano i nadal ja staram sie to robić pewne tradycje rodem z Beskidu Sądeckiego i z Litwy skąd wywodziła sie moja Matka Co roku w tygodniu poprzedzającym Wielkanoc pole musiało być zaorane i choć częściowo obsiane. Częściowo bo przecież ziemniaki i inne ciepłolubne to dopiero początek maja. Potem już po Wielkanocy a dawniej Jarych Godach w czterech narożnikach pola zakopywano resztki ze stołów czyli łupiny z jajek wystroje z koszyczka itp pozostałości co miało dawać dobre żniwa i chronić pola od zarazy i nieurodzaju.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alan
Dnia 28.03.2020 o 08:15, Dionizy napisał:

Równonoc wiosenna i początek kalendarzowej wiosny, który przypada na 20 marca. W kulturze dawnych Słowian tego dnia przypadało rozpoczęcie Jarych Godów, kilkudniowego cyklu obrzędowego związanego z żegnaniem zimy i witaniem wiosny.

To był kiedyś początek roku. Rozpoczynał się pogodnie i wesoło. Budziła się przyroda budziło się życie nastawał Nowy Rok. Nie tak jak teraz ukryty w mrokach zimy, zamarznięty i skostniały bez życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy
3 godziny temu, alan napisał:

To był kiedyś początek roku. Rozpoczynał się pogodnie i wesoło. Budziła się przyroda budziło się życie nastawał Nowy Rok. Nie tak jak teraz ukryty w mrokach zimy, zamarznięty i skostniały bez życia.

Fajnie zetak to widzisz bo większość ludzi gdymowi się o tamtych czasach widzi tylko czy gusła i nie wiadomo co jeszcze a tamte czasy i tamte wierzenia były naturalne dla tamtych ludzi. Ja iim zazdroszczę 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alan
44 minuty temu, Dionizy napisał:

Fajnie zetak to widzisz bo większość ludzi gdymowi się o tamtych czasach widzi tylko czy gusła i nie wiadomo co jeszcze a tamte czasy i tamte wierzenia były naturalne dla tamtych ludzi. Ja iim zazdroszczę 

Mówiło się Matka Ziemia, i żyło w zgodzie i poszanowaniem jej praw. Jeżeli dzisiaj kobietę na podstawie jej cech i wiedzy nazwałbym Wiedźmą to większość by się obraziła hehe. A Wiedźma to kobieta wiedząca, obdarzona wiedzą wykraczającą ponad możliwości przeciętnego człowieka. Wiara słowiańska to przede wszystkim brak klechów i dogmatów, szacunek dla otaczającej nas przyrody i umiejętność wykorzystania praw natury do życia. Oraz to, co nas zgubiło dotrzymywanie słowa.

Jak wyglądali kiedyś Słowianie, których nazywano białogłowi spacer.png

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dżulia
14 godzin temu, alan napisał:

 A Wiedźma to kobieta wiedząca, obdarzona wiedzą wykraczającą ponad możliwości przeciętnego człowieka. Wiara słowiańska to przede wszystkim brak klechów i dogmatów, szacunek dla otaczającej nas przyrody i umiejętność wykorzystania praw natury do życia. Oraz to, co nas zgubiło dotrzymywanie słowa.

 

Ojcem chrzestnym tegoż nazewnictwa to dziennikarz radiowy... dokładniej nie pamiętam.

Ta tu przedstawiona definicja jest nie pełna, bo i owszem prawdą jest co piszesz, ale ta wiedza służyła czynić zło. Z przekazów wynika, że taka kobieta wręcz musiała zadać komuś urok czy klątwę, bo w przeciwnym razie sama cierpiała.

I dziś można spotkać kobiety tym się zajmujące, choć dziś te uroki nie są takie groźne, które kiedyś prowadziły do śmierci.

Kobiety czyniące dobro i pomoc ludziom to szeptuchy/szeptunki...zajmowały się leczeniem niekonwencjonalnym, a także doradztwem w różnych sprawach, podobnie jak kapłani słowiańscy.

Każda wiara ma swoich przywódców, którzy prowadzą ku swoim bogom lub ku Bogu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Wszyscy znamy brzozy, drzewa z białymi pniami Od wieków uwazane były za mistyczne . Dawni Słowianie brzozę kojarzyli przede wszystkim z wiosną i kobiecością. Dawna słowiańska nazwa marca to brzezień – miesiąc brzóz. Wtedy w wymiarze sakralnym towarzyszyły jednak Słowianom nie tylko w marcu, ale i przez całą wiosnę.

Brzoza często powraca przy okazji rozmaitych wiosennych rytuałów. Brzozowymi witkami okładano się przy okazji Jarych Godów i ludowych obchodów Śmigusa Dyngusa, po to by zapewnić sobie płodność i urodzaj. Brzozy ważne były również podczas obchodów słowiańskiego Stada, kiedy to składano pod nimi ofiary z jedzenia: m.in. z kaszy, pierogów i jajecznicy. W czasie pradawnych  ludowych obchodów Zielonych Świątek chłopi zabierała ze sobą do domów brzozowe gałązki bądź nawet niewielkie drzewka, po to by zapewnić sobie urodzaj i ochronić domostwo od złego. Dziś zwyczaj ten przetrwał w polskim katolicyzmie, gdzie wracający po procesji z okazji obchodów Bożego Ciała ludzie zabierają z procesyjnych ołtarzy gałązki do swojego domu. Zresztą nieprzypadkowo to właśnie brzozami najczęściej przyozdabia się ołtarze w tym dniu. Na wschodzie Polski brzozowe gałązki zabiera się ze sobą również przy okazji  zwyczaju poświęcenia pól, który w oczywisty sposób łączy się ze slowiańską symboliką brzozy. Urwane gałązki brzóz wsadzano pod strzechy, żeby zabezpieczyć się przez piorunami i gwałtownymi nawałnicami. Umieszczano je również w polu, chcąc ochronić zbiory przed szkodliwym robactwem.

Za sprawą wiotkości i delikatności brzozę, podobnie zresztą jak wierzbę, zwykło kojarzyć się z kobiecością. Choć brak brzozie okazałości i siły dębu, drzewo to zostało wyniesione wśród Słowian do miana drzewa boskiego. Z brzozą łączono kult słowiańskiej Matki Ziemi, Mokoszy. Zarówno dąb, jak i brzoza to drzewa silnie związane ze słowiańską symboliką płci. Słowiański mężczyzna powinien być jak dąb – silny, dobrze zbudowany i nieugięty, zaś od kobiety oczekuje się typowej dla brzóz delikatności. Witkami z brzozowych gałęzi chętnie smagały się w czasie kąpieli w bani słowiańskie kobiety, chcąc w ten sposób zapewnić sobie zdrowie, płodność i atrakcyjność. Jeszcze dziś gdzieniegdzie na wsiach młode, szczupłe i atrakcyjne kobiety określa mianem brzózek. Etnografowie poświadczają nawet ludowe zwyczaje przebierania brzóz w dziewczęce ubrania. Trudno zatem o drugie równie mocno kobiece drzewo. Czyli teraz do starosłowiańskiego śmingusa ruszamy przy pomocy brzozowych witek. 

 

Teraz okreslenie ,,Wiedźmy,, z encyklopedii

,,,

Współcześnie uważa się, że w przedchrześcijańskich społecznościach słowiańskich była to kobieta posiadająca wiedzę, związaną z ziołolecznictwem, medycyną i przyrodą. Wiedźma posiadająca zdolności lub cechy magiczne nazywana była ciotą.[potrzebny przypis]

Pierwotnie, prawdopodobnie aż do połowy IX wieku na terenach wschodnich słowiańszczyzny, owo określenie nie było pejoratywne[potrzebny przypis]. W wyniku ekspansji chrześcijaństwa i piętnowania rytuałów ludowych i pogańskich zwyczaj gromadzenia i przechowywania wiedzy przez osoby w wybranych rodach uległ zapomnieniu. Wiedźmy oskarżano o czary, dlatego obecnie wiedźma często utożsamiana jest z czarownicą.

Współcześnie wciąż można spotkać kobiety parające się zielarstwem we wschodniej Polsce, jak również wywodzące się z tradycji prawosławnej nazywane szeptunkami, inaczej zamawiaczkami.[potrzebny przypis].,,,,,

 

Czyli wniosek jest taki ze określenie wiedźma i szeptunka dotyczy tej samej postaci a przypisanie wiedźmą czarów i złych mocy to zasługa jak wynika z tekstu chrześcijańskiemu piętnowaniu ludowych zwyczajów gromadzenia wiedzy i dawnych rytuałów. No cóż by sie rozgościć na cudzym terenie trzeba wpierw ogłupić rodowitych mieszkańców zatrzeć ich tradycje by narzucić swoją. W bardzo prostym ludzie łatwo wzbudzić poczucie winy, rzucić ich na kolana bo wtedy łatwo się nimi rządzi i lepiej w takiej pozycji okładać batem. Takie jest moje zdanie nie koniecznie słuszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dionizy

Zielona rutka, jałowiec
Lepszy kawaler niż wdowiec
Bo wdowiec będzie wymawiał
Tamto nieboscke lepso miał.


I dzieci będą gadały
Bodaj macochy nie miały.

 

Chcom mnie wydać za starego
A ja nie mam woli,
A co spojrze na młodego
to mnie serce boli

 

Leciały gołębie
jeden nie do pary
Lepszy wdowiec młody
niż kawaler stary.

 

Dziś już trochę późno dla mnie ale może jutro napiszę o zalotach i zamążpójściu wg starej słowiańskiej tradycji A może ktos mi pomoże?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dżulia

Odkopałam temat, bo święta za pasem, a wtedy św.Mikołaj przynosi prezenty, kiedyś jeszcze rózgę, ale współcześnie wszyscy są grzeczni...rózga zbędna.

Na ilustracjach widzimy jegomościa w odpowiedniej szacie w saniach zaprzężonych w renifery unoszące się ponad ziemią...ciekawe czy one latają?

Św. Mikołaja wymyślił Clement Clarke  Moore w 1822 r. w wierszu "Wizyta św. Mikołaja", gdzie średniowiecznego św. przemienił w jeżdżącego na reniferach jako ducha północnej zimy. Wygląd stworzył jakiś tam grafik...wszyscy wiemy jaki, bo na butelkach coca coli opatrzył się wystarczająco.

 

Za czasów komunistycznych w ZSRR św. zastąpiono Dziadkiem Mrozem, którego urodziny świętuje Rosja i Białoruś oraz część Ukrainy 18 listopada do dziś. Ma on swoją siedzibę w Puszczy Białowieskiej (po stronie Białorusi), ale to nie komuniści go wymyślili, bo to postać z dawnych słowiańskich wierzeń i wcale nie był taki hojny na rozdawanie prezentów, bo sam je przyjmował jako okup za porwane dzieci. Legendy przedstawiają go jako złego i przebiegłego czarodzieja który lubił zamrażać. Jego zły charakter odmienili duchowni prawosławni i tak stał się postacią bliską św. Mikołajowi, ale badacze kultury słowiańskiej i tak uznali o jako postać demoniczną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Publikujesz jako gość. Jeśli masz konto, Zaloguj się teraz, aby publikować na swoim koncie.
Uwaga: Twój wpis będzie wymagał zatwierdzenia moderatora, zanim będzie widoczny.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

Zaloguj się, aby obserwować  





  • Statystyki forum

    • Tematów
      9 542
    • Postów
      253 294
  • Statystyki użytkowników

    • Użytkowników
      835
    • Najwięcej dostępnych
      8 477

    Ekhart23
    Najnowszy użytkownik
    Ekhart23
    Dołączył
  • Nowe Posty

    • Aaa...
      W 10 Przykazaniach jest coś o szacunku do bliźniego swego (jak swego samego)?   Zresztą dobrze gdyby było, może byś wtedy nie pisała w takim mentorskim tonie.  
    • Nafto Chłopiec
      Wszystko chyba należy od nastawienia. Ostatnio bardzo dużo jeździmy za granicę i jesteśmy bardzo zadowoleni, ale na przykład wybraliśmy się w ramach wyjątku do Poznania i też było super. Po prostu chyba człowiek potrzebuje jak najdalej uciec od tego polskiego kurwidołka chociaż na kilka dni, nie myśleć o pracy, o ludziach z którym dzień w dzień jeździsz do pracy tym samym tramwajem.  Tutaj za granicą (Włochy, Hiszpania) masz na pewno większą gwarancję dobrych cen w knajpach i przede wszystkim pogody.Jeśli chodzi o Andaluzję w której jesteśmy teraz i bezdomnych czy imigrantów zdecydowanie mniej niż spotykaliśmy do tej pory.
    • Pieprzna
      A gdzie jest dobro bliźniego tego, który jest obok mnie? Dzieci, małżonków, sąsiadów, kolegów z pracy... Dlaczego mam ich narażać na przemoc i biedę? Obcy bliźni ma mieć pierwszeństwo? To nie jest chrześcijaństwo tylko ideologiczne frajerstwo.  Zauważyłam, że politycy lewicowi i ich wyborcy zachęcają katolików do wprowadzania w życie nakazów biblijnych kiedy chodzi o migrację, ale kiedy katolicy chcą bronić życia poczętego i świętości małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny wg tego co mówi Pismo, to wtedy każe im się siedzieć cicho i zachowywać po katolicku tylko w swoim domu.
    • Tako rzeczka Brahmaputra
      @Vitalinka Przyznam, że trochę mi głupio, bo wypowiadam się jak jakiś kaznodzieja. Jakbym pouczał innych jakie mają mieć podejście do moralnych prawideł, od których przecież sam się oddaliłem przez brak wiary. Chcę więc tu tylko zaznaczyć, że to bardziej powinno być przekazanie moich subiektywnych odczuć. I tych smutnych konstatacji. Smutnych może tylko dla mnie. A inni przecież mają pełne prawo do swojego rozumienia tego, co dobre i co złe. Do rozumienia po swojemu. Nie chcę niczego nikomu narzucać. ...ale tak dodam jeszcze w kwestii dosłowności. Zauważyłem, że argument o tym, że Biblii nie należy czytać dosłownie pojawia się zazwyczaj przy tych wersetach, które są niewygodne dla nas. Które burzą nasz spokój. Te, które nam się podobają, mogą być czytane i odbierane dosłownie. Nie masz takiego wrażenia?
    • Vitalinka
      Dla Boo❤️🌺🌸💮     🥰🤗😊❤️
    • Vitalinka
      Nie nabierzcie się😉  
    • Vitalinka
      tak.   Tak jest, o tym trzeba pamiętać.   I znów złe wnioski. I brak pamięci (pamięć wybiórcza?) o 10 przykazaniach, które są NAJWAŻNIEJSZE, a jest w nich napisane ( szanuj bliźniego swego, jak swego samego ). A na zbawienie ma szanse każdy nie wiem skąd te wnioski bezsensowne.
    • Vitalinka
      O nie, nie, nie. Ty to wszystko bierzesz zbyt dosłownie. Oczywiście, że będą, bo tak działa Szatan. I taka jest psychika słabych ludzi, że to robią - jak Ci co w jeden tydzień witali Jezusa palemkami by w następnym rzucać w Niego kamieniami. To nie jest wymysł WIARY tylko WYBÓR ludzi. Tych słabych. Tak, bo są tylko słabymi ludźmi i nie wiedzą co czynią. Nie rozumieją. Tak jak Ty. Nie mogą pojąć. Nie są na tym poziomie. Nad czym ja ubolewam i się za nich modlę.
    • Tako rzeczka Brahmaputra
      kości pienika (pienik to taki owad) kuce w cyfrze ptaszyna przy maku @Vitalinka Dobra... już nie podpowiadam. Drugie dobrze
    • Tako rzeczka Brahmaputra
      Dla Aliady... chyba rzadko tu zaglądającej  
    • Tako rzeczka Brahmaputra
      To prawda - przykład o wigilijnym talerzu to odwołanie do Tradycji a nie religii. Ale cała reszta bazuje na odniesieniu do chrześcijańskiej miłości bliźniego. I do tego, co jest chyba czymś w rodzaju sedna tej religii: dostrzeżenia w bliźnim Jezusa czy Boga. Nie dosłownie, ale w takim znaczeniu, że "czego nie uczyniliście tym potrzebującym, Mnie nie uczyniliście" (swobodny cytat z pamięci). Ja rozumiem przesłanie Jezusa jako zniesienie granic. Wyjście poza ramy narodu (wybranego... a jeśli jest zniesienie granic wybranego narodu, to i granice innych narodów są podobnie nieistotne). Umożliwienie zbawienia dla wszystkich na ziemi, co znaczy, że ci inni też są ważni.      Tu się nie zgodzę. Ja tu nie widzę, by z tego przykazania wynikała konieczność niepozwalania innym niszczenia wyznawców Jezusa (w imię wiary). W wielu miejscach jest zapowiedź, że "prześladować was będą, jako i Mnie prześladowali. Cieszcie się i radujcie w tym dniu, bowiem wielka będzie wasza nagroda w niebie". A jakby tego było mało, jest jeszcze przykazanie kochania swoich wrogów i prześladowców. Chrześcijańska moralność nie jest łatwa. Nie nastawia się na osiągnięcie szczęścia na tu na ziemi.
    • Astafakasta
      Nie ma czegoś takiego jak miłość, jest tylko waluta różnego rodzaju.
    • Vitalinka
      Ty piszesz o tradycji, nie o religii.   Mamy przykazanie: "szanuj bliźniego swego jak siebie samego", więc nie można pozwolić komuś niszczyć nas w imię wiary.    
    • Vitalinka
      pierwsze: nie wiem   drugie:  harówka na boku🙂
    • Vitalinka
      dla mojego Boo❤️     🤗
    • Vitalinka
      oki😊
    • Astafakasta
      Nie ma takiej opcji jak na razie, bo to tylko bazgroły, ale jak będzie coś lepszego to udostępnię.
    • Vitalinka
      No to pokaż🙂
    • Aco
      Powiedz mi Nafto jak to jest, że wszyscy (znajomi) którzy mają ostatnio też taką zajawkę na podróże, jednogłośnie twierdzą, że owszem fajnie, ale w Polsce jednak i czyściej i klimat lepszy i mniej multikulti, że o jedzeniu nie wspomnę. Ja tam akurat mam skąpy dorobek w podróżach i póki co najwięcej pozytywów wywołała na mnie Szwajcaria. Znajomi byli niedawno w Stanach i byli zdegustowani problemem śmieci i bezdomnością. Jedzenie ocenili tak na 3+, a jazdę po tamtejszych wielopasmowych arteriach za koszmar (pewnie to kwestia obycia) 
    • Astafakasta
      Wszystko zawiera się w tym jednym słowie co dziś zrobiłem: incredible. 
    • Astafakasta
      Coś udało się jednak zrobić i to całkiem fajnie wyszło. Już się nie starałem, ale chodziło mi o projekt intuicyjnie rysowany i to wyszło.
    • Tako rzeczka Brahmaputra
      Minął Stasiowi... Borówka na haku
    • Tako rzeczka Brahmaputra
      Dziękuję.
    • Tako rzeczka Brahmaputra
      Przestępczość migrantów to jest realny problem i nie należy go przemilczać w imię poprawności politycznej. Jednak sposób rozwiązania tego problemu przyjmowany przez rządy i społeczeństwa Europy jest mocno kontrowersyjny. I smuci zwłaszcza w kontekście odwoływania się do tej dumnej europejskiej kultury opartej na chrześcijaństwie. To jest tak, jak z tym dodatkowym talerzem na wigilię. Przypuśćmy, że rzeczywiście bezdomni zaczną chodzić w wigilię do domów i korzystać z tego talerza. Z poczęstunku. Pewnie w niektórych domach część z nich zachowałaby się niestosownie, zrobiła burdy, może by kogoś okradli, kogoś zabili, zgwałcili. Po jakimś czasie społeczność wierzących powiedziałaby, że wigilia to zawsze jest i był czas dla rodziny i dodatkowy talerz nie wpisuje się w Tradycję. Nie ma obowiązku goszczenia obcych.(Bo to prawda, nie ma takiego obowiązku). A kolejnym krokiem byłoby odseparowywanie bezdomnych od osiedli. Ogrodzone osiedla, straż obywatelska wyłapująca bezdomnych i przekazująca ich do zamkniętych noclegowni. Albo do więzień za jakieś skrupulatnie wyszukane i przypisane przestępstwa. Dobry zwyczaj zniknąłby więc z Tradycji i byłaby to jakaś skaza na sumieniu. Na moralności. A to jest o wiele lżejszy problem od kwestii dotyczącej łamania podstawowego prawa człowieka - prawa do życia i wolności od przemocy, pośrednio powiązane z prawem przemieszczania się. Człowiek nie jest własnością państwa. Ma prawo szukać ratunku lub lepszego życia w innych krajach. Na polskich drogach ginie więcej osób, niż jest ofiar migrantów. Nikomu jednak nie przychodzi do głowy burzenie dróg i zakazy prowadzenia pojazdów. Chociaż takie rozwiązanie zmniejszyłoby zapewne liczbę śmierci w wypadkach komunikacyjnych. @Antidotum - Twoje wezwanie, bym poszedł do rodziny, która niedawno pochowała córkę zabitą przez migranta i pytał ich o stosunek do migrantów, jest takim działaniem populistycznym. Ja mógłbym wezwać Ciebie do pójścia do rodziny kobiety zabitej siekierą w którymś Uniwersytecie. Pamiętasz ją? Sprawcą był Polak z tzw. dobrego domu. Mógłbyś ich pocieszyć, że mieli i tak szczęście, bo zabił swój? Nasz rodak. Niedawno kilkanaście ulic od miejsca w którym mieszkam, mężczyzna gonił i zastrzelił kobietę, swoją byłą partnerkę. Potem sam zastrzelił siebie. Pamiętasz też pewnie Jaworka, Dudę i setki, tysiące innych morderstw i gwałtów dokonanych przez rodaków. Jeśli pomyślisz, że to porównanie jest niepoważne, bo Polacy mieszkają u siebie a nie da się zapobiegać przestępstwom tak skutecznie, by uniemożliwić ich dzianie się bez pójścia w totalną i absurdalną kontrolę społeczeństw i de facto wyeliminowanie wolności, to pewnie będziesz miał  rację (przynajmniej w jakimś stopniu). Tylko że taka racja to jest zgoda na pogrzeb moralności. Przynajmniej tej chrześcijańskiej. Bo jest wymierzona w chrześcijańską miłość bliźniego i jest jak spalenie pola pszenicy przez wzgląd na rosnące tam też chwasty. Nie powiedziałeś całej prawdy o Kościele. Prawdą jest, że Kościół Katolicki (a przynajmniej Watykan) nie sprzeciwia się przyjmowaniu chrześcijańskich emigrantów. Bo KK (a przynajmniej Watykan) nie sprzeciwia się też przyjmowaniu emigrantów wyznających inne religie. Nie sprzeciwia się, ale jest świadom problemów z tym związanych. 
    • Gość w kość
  • Najnowsze Tematy

Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...