Koniec pozoranta Roberta Biedronia przywiezionego w walizce z Warszawki

Na początku tygodnia gruchnęła wieść że Robert Biedroń nie będzie się ubiegał o drugą kadencję prezydencką w Słupsku. W obozie totalnej zawrzało - bo dla nich to była sensacja. Dla osoby która ma pojecie o samorządach żadnej sensacji i zaskoczenia nie było. Zważywszy na "sukcesy" i "osiągnięcia" Biedronia jako prezydenta Słupska szanse na reelekcje są żadne. Marketingowo lepiej udawać więc że się ustępuje, niż sromotnie przegrać w pojedynku wyborczym, zwłaszcza że ma się w planach dalsze brylowanie w polityce i wśród celebrytów, bo nic innego się nie umie i potrafi. Szału w Słupsku nie było - cud ateistyczny się nie zdarzył, miasto jest zadłużone wprawdzie trochę mniej niż było, ale głównie dzięki dotacji przyznanej miastu przez Ewę Kopacz w ostatnich godzinach urzędowania. Prezydenta w Słupsku prawie nie było, więcej brylował w Warszawie czy na "służbowych" wyjazdach np. do Tajlandii. Ostatnio prawdę o Biedroniu powiedział jeden z senatorów Platformy Obywatelskiej:
" Biedroń jest mocno napompowany przez ogólnopolskie media, które z jakichś powodów bardzo go lubią. To one usilnie promują go od kilku lat. A gdyby przyjrzeć się wszystkim pomysłom i propozycjom, które prezydent Biedroń w tych mediach wygłasza, zostałoby naprawdę bardzo niewiele."

No cóż, życie toczy się dalej Nowoczesna nie wypaliła, Kijowski i KOD wzbudzają dziś więcej politowania i śmiechu niż strachu wśród elektoratu PiS, partia Razem tez raczej Polski nie zawojuje, upadły "czarne protesty" i "(po)wolne sady" , obywatele RP też ledwo zipią więc spin-doktorzy od inżynier społecznej za pieniądze Sorosa spróbują nam stworzyć "nowy" projekt polityczny żeby głosami naiwnych paru spolegliwych kolesi wobec lobbystów znów dostało się do parlamentu