Skocz do zawartości


Zaloguj się, aby obserwować  
Monika

DEPRESJA

Polecane posty



Monika

Coraz więcej osób boryka się z tzw. cichą depresją i nawet nie jest tego świadoma. Milczące cierpienie i robienie "dobrej miny do złej gry" to dla nich codzienność i rutyna. Niektóre zachowania niełatwo wychwycić, co znacznie utrudnia prawidłową diagnozę. Jak rozpoznać, że ktoś tłumi w sobie emocje?

Według najnowszych danych Światowej Organizacji Zdrowia około 280 milionów ludzi na świecie cierpi na depresję. Narodowy Fundusz Zdrowia podaje z kolei, że w samej Polsce zmaga się z nią aż 1,2 miliona osób. Zaburzenia depresyjne mogą dotknąć każdego, bez względu na wiek i płeć. Choroba ta nie zawsze jest prosta w zdiagnozowaniu.

Dane pokazują, że z roku na rok coraz więcej osób choruje na tzw. cichą depresję, czyli inaczej depresję maskowaną. Większość chorujących nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że zmaga się z zaburzeniami psychicznymi. Brak świadomości skutecznie uniemożliwia postawienie prawidłowej diagnozy i rozpoczęcie leczenia. Osoby z "uśmiechniętą" depresją nie są w stanie nazwać swoich uczuć, dlatego na co dzień zakładają maskę i ukrywają swoje problemy. Rozpoznanie jednostki chorobowej jest zadaniem trudnym, ale możliwym - zwłaszcza kiedy potrafi się rozpoznać charakterystyczne zachowania przejawiane przez chorego.

Nieumiejętność wyrażenia własnych emocji często prowadzi do tego, że osoba zmagająca się z depresją rezygnuje z życia społecznego, wycofuje się z relacji i oddala od najbliższych. Chorujący unikają przebywania w miejscach, gdzie zbierają się duże skupiska ludzi. W przypadku dzieci i młodzieży może dochodzić do regularnych wagarów, osoby pracujące natomiast będą unikały przychodzenia do miejsca pracy.

Cicha depresja objawia się również porzuceniem swoich pasji i dotychczasowych zainteresowań. Osoby cierpiące na nią nie czerpią już z nich radości czy satysfakcji, dlatego stopniowo zaczynają zatracać swoją osobowość. Symptomy choroby mogą być jednak nie tylko psychiczne i emocjonalne, ale i fizyczne. Nagły spadek lub wzrost masy ciała, związany z zapominaniem o posiłkach lub napadowym objadaniem się to kolejne objawy, których nie należy ignorować. W tym czasie bardzo łatwo też jest popaść w nałogi.

Z cichą depresją związane są także: zaburzenia snu, pracoholizm, zmęczenie, brak energii i niemożność wykonania codziennych, prozaicznych czynności, takich jak wstanie z łóżka czy przygotowanie posiłku. Jeśli ktoś z twojego otoczenia zaczął wykazywać podobne zachowania, nie lekceważ tego. Zareaguj i podaj pomocną dłoń. Najbardziej skuteczna okaże się wizyta u lekarza specjalisty, który postawi prawidłową diagnozę i zaleci odpowiedni sposób leczenia. 

 

artykuł z gazeta.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monika

Objawem depresji może być nie tylko złe samopoczucie, smutek i brak chęci do codziennej aktywności. Depresja pojawia się także w ciele, ale mogą o niej świadczyć niektóre zachowania, których nie podejrzewalibyśmy, że mają związek z depresją. Zwróć na nie uwagę, bo depresja to bardzo podstępna choroba.

Depresja to zaburzenie nastroju lub zaburzenie afektywne, które u większości chorych pojawia się etapami. Oznacza to, że okresy normalnego nastroju przeplatają się z epizodami depresyjnymi. Co więcej, depresja to choroba o wielu obliczach i nie można jej sprowadzać tylko do poczucia zniechęcenia życiem. Po niektórych osobach nie widać, że chorują, bo objawy bywają nietypowe, a nawet, można powiedzieć, zaskakujące. Do

typowych objawów depresji

rzeczywiście zalicza się pogorszenie nastroju utrzymujące się dłużej niż dwa tygodnie czy też mniejszą ilość energii życiowej i utrata zainteresowań i zadowolenia z aktywności, które do tej pory sprawiały przyjemność. Ale depresja może też przejawiać się w zachowaniach mniej typowych. Jakich?1. Objawy depresji: zakupoholizm

W przypadku niektórych osób cierpiących na depresję, kompulsywne kupowanie – w sklepach lub w internecie – nierzadko służy jako odwrócenie uwagi od problemów lub wzmocnienie poczucia własnej wartości. Właśnie wtedy zakupy wymykają im się spod kontroli i mogą zaczynać ukrywać swoje wydatki. Taka „zakupowa terapia” być może poprawia nastrój, ale na krótko i nie rozwiązuje problemu depresji. Trzeba też pamiętać, że zakupoholizm może być oznaką choroby afektywnej dwubiegunowej.

 2. Objawy depresji: nadużywanie alkoholu

Prawie jedna trzecia osób z nasiloną depresją nadużywa alkoholu. Piją, bo inaczej nie umieją poradzić sobie z lękiem i depresją. Choć może się wydawać, że alkohol podnosi na duchu, to tak naprawdę picie powoduje nasilenie depresji, więc

nadużywanie alkoholu

tylko pogarsza i zwiększa częstotliwość epizodów depresyjnych.3. Objawy depresji: zapominalstwo

Depresja może być jednym z powodów czegoś w rodzaju „mgły mózgowej” czy też zapominalstwa. Badania pokazują, że długotrwała depresja lub stres mogą podnosić poziom kortyzolu w organizmie, a to osłabia część mózgu odpowiedzialną za pamięć i uczenie się. Ale są dobre wiadomości: leczenie depresji niweluje również związane z depresją

problemy z pamięcią.

4. Objawy depresji: nadmierne korzystanie z internetu

Przedkładanie wirtualnych kontaktów z ludźmi nad realnymi czy spędzanie nadmiernej ilości czasu w internecie to też oznaki depresji. Badania wykazały związek między depresji a nadmiernym korzystaniem z internetu. Ludzie, którzy to robią, zwykle oglądają strony pornograficzne, strony z grami albo media społecznościowe.

5. Objawy depresji: przejadanie się i otyłość

Badanie przeprowadzone w 2010 roku przez University of Alabama wykazało, że młode dorosłe osoby, którzy zgłaszały depresję, miały tendencję do przybierania na wadze w okolicach talii. Inne badania powiązały depresję z

napadami objadania się, szczególnie u osób w średnim wieku. Leczenie depresji pomaga rozwiązać takie problemy.

6. Objawy depresji: kradzieże w sklepie

Około jedna trzecia złodziei sklepowych cierpi na depresję. Tym z nich, którzy czują się bezsilni i nieistotni z powodu depresji, kradzieże sklepowe zapewniają poczucie władzy i znaczenia. Może to również zapobiegać „odrętwieniu” w depresji. Dla osób, które kradną w sklepie z powodu depresji, uczucia te są ważniejsze niż przedmiot, który kradną.

7. Objawy depresji: ból pleców

Badania pokazują, że depresja może być czynnikiem ryzyka

przewlekłego bólu pleców

. Jedno z badań wykazało, że nawet 42 proc. osób z przewlekłym bólem pleców doświadczyło depresji przed wystąpieniem bólu pleców. Jednak depresja bywa często ignorowana lub niezdiagnozowana, ponieważ ludzie nie kojarzą jej z bólami. Również przewlekły ból zwiększa ryzyko wystąpienia depresji.

8. Objawy depresji: ryzykowne zachowania seksualne

Choć depresja jest częściej kojarzona z utratą libido niż ze zwiększonym zainteresowaniem seksem, to niektórzy chorzy na depresję wykorzystują seks do radzenia sobie ze stresem lub złym samopoczuciem. Rozwiązłość, niewierność,

uzależnienie od seksu

i zachowania wysokiego ryzyka związane z seksem mogą więc być oznakami depresji. Mogą to być też problemy z kontrolą impulsów lub oznaka manii w chorobie afektywnej dwubiegunowej. 9. Objawy depresji: nadmierna emocjonalność

Osoby cierpiące na depresję mogą okazywać za mało emocji, ale mogą też być nadmiernie emocjonalne, nagle stając drażliwe lub wybuchowe. Mogą nadmiernie wyrażać smutek, beznadzieje, zmartwienia lub strach. Niektórych dopada poczucie bycia bezwartościowym lub nadmierne poczucie winy. Kluczem jest nagła zmiana zachowania. Jeśli osoba, która zwykle jest powściągliwa w swoich uczuciach, staje się nadmiernie emocjonalna, przyczyną może być depresja.

10. Objawy depresji: problemy z hazardem

Hazard

może powodować podekscytowanie i pobudzenie. Jeśli jednak gra jest czymś więcej niż rekreacją, to również może świadczyć o depresji, ale też o uzależnieniu od hazardu. Okazuje się, że hazardziści znacznie częściej niż inni cierpią na depresję i nadużywają alkoholu. Wielu z nich twierdzi, że byli niespokojni i przygnębieni, zanim zaczęli uprawiać hazard. Hazard nie jest jednak panaceum na depresję.

11. Objawy depresji: palenie papierosów

Depresja podwaja ryzyko

uzależnienia od papierosów

– to dlatego niektórym osobom tak trudno jest je rzucić. Według CDC, palenie więcej niż paczki dziennie i sięganie po papierosa w ciągu 5 minut po przebudzeniu to częste nawyki palaczy cierpiących na depresję. Chociaż palacze cierpiący na depresję mają mniejsze szanse na rzucenie palenia, to niektórym się to udaje. Pomagają techniki podobne do tych stosowanych w leczeniu depresji, np. terapia poznawczo-behawioralna lub leki przeciwdepresyjne.

12. Objawy depresji: niedbanie o siebie

Nagłe zaniedbywanie podstawowej troski o siebie może być oznaką depresji i niskiej samooceny. Objawy niedbania o siebie mogą być mnie poważne, jak niezapinanie pasów w samochodzie lub niemycie zębów, ale też poważne, jak niezgłaszanie się na badania lekarskie lub nieleczenie chorób przewlekłych, takich jak choroby serca lub cukrzyca.

 

źródło: radio zet

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie oczytany
4 godziny temu, Monika napisał:

Objawem depresji może być nie tylko złe samopoczucie, smutek i brak chęci do codziennej aktywności. Depresja pojawia się także w ciele, ale mogą o niej świadczyć niektóre zachowania, których nie podejrzewalibyśmy, że mają związek z depresją. Zwróć na nie uwagę, bo depresja to bardzo podstępna choroba.

Depresja to zaburzenie nastroju lub zaburzenie afektywne, które u większości chorych pojawia się etapami. Oznacza to, że okresy normalnego nastroju przeplatają się z epizodami depresyjnymi. Co więcej, depresja to choroba o wielu obliczach i nie można jej sprowadzać tylko do poczucia zniechęcenia życiem. Po niektórych osobach nie widać, że chorują, bo objawy bywają nietypowe, a nawet, można powiedzieć, zaskakujące. Do

typowych objawów depresji

rzeczywiście zalicza się pogorszenie nastroju utrzymujące się dłużej niż dwa tygodnie czy też mniejszą ilość energii życiowej i utrata zainteresowań i zadowolenia z aktywności, które do tej pory sprawiały przyjemność. Ale depresja może też przejawiać się w zachowaniach mniej typowych. Jakich?1. Objawy depresji: zakupoholizm

W przypadku niektórych osób cierpiących na depresję, kompulsywne kupowanie – w sklepach lub w internecie – nierzadko służy jako odwrócenie uwagi od problemów lub wzmocnienie poczucia własnej wartości. Właśnie wtedy zakupy wymykają im się spod kontroli i mogą zaczynać ukrywać swoje wydatki. Taka „zakupowa terapia” być może poprawia nastrój, ale na krótko i nie rozwiązuje problemu depresji. Trzeba też pamiętać, że zakupoholizm może być oznaką choroby afektywnej dwubiegunowej.

 2. Objawy depresji: nadużywanie alkoholu

Prawie jedna trzecia osób z nasiloną depresją nadużywa alkoholu. Piją, bo inaczej nie umieją poradzić sobie z lękiem i depresją. Choć może się wydawać, że alkohol podnosi na duchu, to tak naprawdę picie powoduje nasilenie depresji, więc

nadużywanie alkoholu

tylko pogarsza i zwiększa częstotliwość epizodów depresyjnych.3. Objawy depresji: zapominalstwo

Depresja może być jednym z powodów czegoś w rodzaju „mgły mózgowej” czy też zapominalstwa. Badania pokazują, że długotrwała depresja lub stres mogą podnosić poziom kortyzolu w organizmie, a to osłabia część mózgu odpowiedzialną za pamięć i uczenie się. Ale są dobre wiadomości: leczenie depresji niweluje również związane z depresją

problemy z pamięcią.

4. Objawy depresji: nadmierne korzystanie z internetu

Przedkładanie wirtualnych kontaktów z ludźmi nad realnymi czy spędzanie nadmiernej ilości czasu w internecie to też oznaki depresji. Badania wykazały związek między depresji a nadmiernym korzystaniem z internetu. Ludzie, którzy to robią, zwykle oglądają strony pornograficzne, strony z grami albo media społecznościowe.

5. Objawy depresji: przejadanie się i otyłość

Badanie przeprowadzone w 2010 roku przez University of Alabama wykazało, że młode dorosłe osoby, którzy zgłaszały depresję, miały tendencję do przybierania na wadze w okolicach talii. Inne badania powiązały depresję z

napadami objadania się, szczególnie u osób w średnim wieku. Leczenie depresji pomaga rozwiązać takie problemy.

6. Objawy depresji: kradzieże w sklepie

Około jedna trzecia złodziei sklepowych cierpi na depresję. Tym z nich, którzy czują się bezsilni i nieistotni z powodu depresji, kradzieże sklepowe zapewniają poczucie władzy i znaczenia. Może to również zapobiegać „odrętwieniu” w depresji. Dla osób, które kradną w sklepie z powodu depresji, uczucia te są ważniejsze niż przedmiot, który kradną.

7. Objawy depresji: ból pleców

Badania pokazują, że depresja może być czynnikiem ryzyka

przewlekłego bólu pleców

. Jedno z badań wykazało, że nawet 42 proc. osób z przewlekłym bólem pleców doświadczyło depresji przed wystąpieniem bólu pleców. Jednak depresja bywa często ignorowana lub niezdiagnozowana, ponieważ ludzie nie kojarzą jej z bólami. Również przewlekły ból zwiększa ryzyko wystąpienia depresji.

8. Objawy depresji: ryzykowne zachowania seksualne

Choć depresja jest częściej kojarzona z utratą libido niż ze zwiększonym zainteresowaniem seksem, to niektórzy chorzy na depresję wykorzystują seks do radzenia sobie ze stresem lub złym samopoczuciem. Rozwiązłość, niewierność,

uzależnienie od seksu

i zachowania wysokiego ryzyka związane z seksem mogą więc być oznakami depresji. Mogą to być też problemy z kontrolą impulsów lub oznaka manii w chorobie afektywnej dwubiegunowej. 9. Objawy depresji: nadmierna emocjonalność

Osoby cierpiące na depresję mogą okazywać za mało emocji, ale mogą też być nadmiernie emocjonalne, nagle stając drażliwe lub wybuchowe. Mogą nadmiernie wyrażać smutek, beznadzieje, zmartwienia lub strach. Niektórych dopada poczucie bycia bezwartościowym lub nadmierne poczucie winy. Kluczem jest nagła zmiana zachowania. Jeśli osoba, która zwykle jest powściągliwa w swoich uczuciach, staje się nadmiernie emocjonalna, przyczyną może być depresja.

10. Objawy depresji: problemy z hazardem

Hazard

może powodować podekscytowanie i pobudzenie. Jeśli jednak gra jest czymś więcej niż rekreacją, to również może świadczyć o depresji, ale też o uzależnieniu od hazardu. Okazuje się, że hazardziści znacznie częściej niż inni cierpią na depresję i nadużywają alkoholu. Wielu z nich twierdzi, że byli niespokojni i przygnębieni, zanim zaczęli uprawiać hazard. Hazard nie jest jednak panaceum na depresję.

11. Objawy depresji: palenie papierosów

Depresja podwaja ryzyko

uzależnienia od papierosów

– to dlatego niektórym osobom tak trudno jest je rzucić. Według CDC, palenie więcej niż paczki dziennie i sięganie po papierosa w ciągu 5 minut po przebudzeniu to częste nawyki palaczy cierpiących na depresję. Chociaż palacze cierpiący na depresję mają mniejsze szanse na rzucenie palenia, to niektórym się to udaje. Pomagają techniki podobne do tych stosowanych w leczeniu depresji, np. terapia poznawczo-behawioralna lub leki przeciwdepresyjne.

12. Objawy depresji: niedbanie o siebie

Nagłe zaniedbywanie podstawowej troski o siebie może być oznaką depresji i niskiej samooceny. Objawy niedbania o siebie mogą być mnie poważne, jak niezapinanie pasów w samochodzie lub niemycie zębów, ale też poważne, jak niezgłaszanie się na badania lekarskie lub nieleczenie chorób przewlekłych, takich jak choroby serca lub cukrzyca.

 

źródło: radio zet

A skąd u ciebie jest niska samoocena?  Kto ci wmówił, że jesteś osobą małowartościową?  Ktoś kto  ciągnie swą egzystencję trzymając się uparcie światopoglądu socjalistycznego w dzisiejszym świecie przegrywa.
Światopogląd wzięty choćby z kultur wschodnich sztuk walki  już może całkowicie odmienić stany depresji i pozbyć się  problemu.

Rzecz bardzo cenna wobec zbliżającej się wojny kiedy to z niebezpieczeństwem trzeba będzie się spotkać osobiście ..

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monika

Zanim lekarz zdiagnozuje depresję, w przypadku wielu osób mija kilka dobrych miesięcy lub lat: w tym czasie choroba potrafi całkowicie zrujnować życie. Dlatego trzeba być wyczulonym na jej pierwsze, poważne objawy. Dlaczego depresję tak trudno zauważyć? To ważna wiedza dla bliskich chorego.

O depresji mówi się coraz więcej, jednak czasem dużo łatwiej rozpoznać ją u osób z bliskiego otoczenia, niż u siebie. Depresja to nie smutek, tęsknota, rozczarowanie, zmartwienie, "dół" czy melancholia. Te uczucia pojawiają się na chwilę i zwykle mamy jakiś sposób, by sobie z nimi poradzić. Depresja obezwładnia i sprawia, że ciężko odnaleźć sens w wykonywaniu prostych czynności, takich jak jedzenie czy kąpiel. Depresja wymaga leczenia, tak jak każda inna choroba. Utrzymujące się przygnębienie jest równie niepokojącym objawem, jak ból zęba czy migrena. Nie czekajmy, aż objawy przejdą same. Dlaczego tak trudno nam reagować, gdy organizm wyraźnie domaga się pomocy? Depresja to bardzo podstępna choroba. Chociaż z perspektywy czasu może być dla nas jasne, jak wyglądają początki choroby, w czasie rzeczywistym może to nie być takie oczywiste. Co więcej, choroba może przebiegać “zrywami”: jednego dnia jest tragicznie, a chwilę później mamy ochotę na spotkania ze znajomymi, dalekie podróże i wielkie zakupy (uwaga: tak też objawia się depresja). Dlaczego tak trudno dostrzec pierwsze oznaki depresji? To najczęstsze przyczyny:

1. Wstręt do samego siebie

Depresja często prowadzi do skrajnie negatywnego myślenia o sobie. Chory jest przekonany, że jest leniwy, nie ma talentu do pracy itd. Nienawiść do samego siebie urealnia te uczucia: ciężko traktować je jako objaw depresji, ponieważ wydają się zgodne z rzeczywistością.  Z podobnych powodów inne objawy depresji można przypisać „wadom” danej osoby. Nadmierny sen może być postrzegany jako lenistwo, a zwiększony apetyt jako problem z samokontrolą.

2. Mroczna perspektywa

Negatywny pogląd na świat często towarzyszy depresji i może wydawać się równie prawdziwy i słuszny, jak negatywne myślenie o sobie. Pesymizm i beznadziejność towarzyszące obniżonemu nastrojowi mogą wydawać się trafne i całkowicie obiektywne osobie z depresją. Chory wierzy, że świat jest złym, beznadziejnym miejscem, nie widzi nic pozytywnego w swoim otoczeniu. Objawy depresji tratuje jako normalną reakcję na okoliczności.

3. Zaprzeczanie istnieniu depresji przez bliskie otoczenie

To, jak szybko rozpoznana zostanie depresja, w dużej mierze zależy od wsparcia najbliższego otoczenia chorego. Jeśli cały czas słyszy, że “ma się wziąć w garść”, albo że depresja jest dla niego usprawiedliwieniem życiowych porażek, nic dziwnego, że zaczyna w to wszystko wierzyć.

4. Problemy z jasnym myśleniem, pustka w głowie

Depresja wpływa na pamięć i koncentrację. Powoduje, że chory ma problem z podejmowaniem decyzji. To pewnego rodzaju mgła mózgowa, która również wpływa na postrzeganie całej sytuacji. Depresja sprawia, że czujemy się, jakbyśmy byli “za szybą”. W takim stanie ciężko samodzielnie połączyć kropki i zrozumieć, że dotknęła nas choroba.

Źródło: Radio ZET/ psychologytoday.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monika
1 godzinę temu, antek napisał:

Niestety twój link nie łączy. Może podaj screeny i komentarz.

Kurczę, a u mnie łączy, a to bardzo ważny link :(  hmm , może tak: 

 

https://zobaczczlowieka.pl

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
antek
8 godzin temu, Monika napisał:

Zanim lekarz zdiagnozuje depresję, w przypadku wielu osób mija kilka dobrych miesięcy lub lat: w tym czasie choroba potrafi całkowicie zrujnować życie. Dlatego trzeba być wyczulonym na jej pierwsze, poważne objawy. Dlaczego depresję tak trudno zauważyć? To ważna wiedza dla bliskich chorego.

O depresji mówi się coraz więcej, jednak czasem dużo łatwiej rozpoznać ją u osób z bliskiego otoczenia, niż u siebie. Depresja to nie smutek, tęsknota, rozczarowanie, zmartwienie, "dół" czy melancholia. Te uczucia pojawiają się na chwilę i zwykle mamy jakiś sposób, by sobie z nimi poradzić. Depresja obezwładnia i sprawia, że ciężko odnaleźć sens w wykonywaniu prostych czynności, takich jak jedzenie czy kąpiel. Depresja wymaga leczenia, tak jak każda inna choroba. Utrzymujące się przygnębienie jest równie niepokojącym objawem, jak ból zęba czy migrena. Nie czekajmy, aż objawy przejdą same. Dlaczego tak trudno nam reagować, gdy organizm wyraźnie domaga się pomocy? Depresja to bardzo podstępna choroba. Chociaż z perspektywy czasu może być dla nas jasne, jak wyglądają początki choroby, w czasie rzeczywistym może to nie być takie oczywiste. Co więcej, choroba może przebiegać “zrywami”: jednego dnia jest tragicznie, a chwilę później mamy ochotę na spotkania ze znajomymi, dalekie podróże i wielkie zakupy (uwaga: tak też objawia się depresja). Dlaczego tak trudno dostrzec pierwsze oznaki depresji? To najczęstsze przyczyny:

1. Wstręt do samego siebie

Depresja często prowadzi do skrajnie negatywnego myślenia o sobie. Chory jest przekonany, że jest leniwy, nie ma talentu do pracy itd. Nienawiść do samego siebie urealnia te uczucia: ciężko traktować je jako objaw depresji, ponieważ wydają się zgodne z rzeczywistością.  Z podobnych powodów inne objawy depresji można przypisać „wadom” danej osoby. Nadmierny sen może być postrzegany jako lenistwo, a zwiększony apetyt jako problem z samokontrolą.

2. Mroczna perspektywa

Negatywny pogląd na świat często towarzyszy depresji i może wydawać się równie prawdziwy i słuszny, jak negatywne myślenie o sobie. Pesymizm i beznadziejność towarzyszące obniżonemu nastrojowi mogą wydawać się trafne i całkowicie obiektywne osobie z depresją. Chory wierzy, że świat jest złym, beznadziejnym miejscem, nie widzi nic pozytywnego w swoim otoczeniu. Objawy depresji tratuje jako normalną reakcję na okoliczności.

3. Zaprzeczanie istnieniu depresji przez bliskie otoczenie

To, jak szybko rozpoznana zostanie depresja, w dużej mierze zależy od wsparcia najbliższego otoczenia chorego. Jeśli cały czas słyszy, że “ma się wziąć w garść”, albo że depresja jest dla niego usprawiedliwieniem życiowych porażek, nic dziwnego, że zaczyna w to wszystko wierzyć.

4. Problemy z jasnym myśleniem, pustka w głowie

Depresja wpływa na pamięć i koncentrację. Powoduje, że chory ma problem z podejmowaniem decyzji. To pewnego rodzaju mgła mózgowa, która również wpływa na postrzeganie całej sytuacji. Depresja sprawia, że czujemy się, jakbyśmy byli “za szybą”. W takim stanie ciężko samodzielnie połączyć kropki i zrozumieć, że dotknęła nas choroba.

Źródło: Radio ZET/ psychologytoday.com

Same opisy takich przypadłości nie mają cech pomocy dla czytających. Gdybyś chociaż podała jakieś strony, które mogą coś na to poradzić . Np. forum dyskusyjne psychiatria , pl  ma  na ten temat wiele sposobów zaradczych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monika
53 minuty temu, antek napisał:

Same opisy takich przypadłości nie mają cech pomocy dla czytających. Gdybyś chociaż podała jakieś strony, które mogą coś na to poradzić . Np. forum dyskusyjne psychiatria , pl  ma  na ten temat wiele sposobów zaradczych.

Tak ma, ale jest mało rozumiany - nawet Ciebie to drażni plus patrz na drugi prócz Twojego. Zmień myślenie : ciekawe czy na cukrzyce czy nadciśnienie też by taką rzecz zaradził. Depresja to dalej "słabość" w opinii ludzi jednak jest to "wyczerpanie zasobów, przesilenie" każda osoba chora na depresji ma za sobą długa drogę walki i ciężkiej pracy, p której osoby "nie chore" nie mają (być może chcąc dobrze i radząc) pojęcia.

Problemem nie jest pomoc (to wiadome leczenie i pomoc specjalisty) , tylko ludzie, którzy chcą udawać, że ta choroba to wymysł.

Zresztą nie zdążyłam rozwinąć, a Ty mnie odsyłasz na inne forum.

Po co tu dział psychologia w takim razie?

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monika
16 godzin temu, Monika napisał:

drugi prócz Twojego.

* wpis (połknęłam wyraz)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nomada

Etykietujmy słoiki, a nie ludzi

Napisała Anna Lipska

 

UWAGA. Jeśli obecnie zażywasz antydepresanty, nie rezygnuj z nich raz dwa na własną rękę. Jeśli byłeś lub byłaś na nich przez długi czas, to bardzo prawdopodobne, że rozwinęło się u ciebie psychiczne i fizyczne uzależnienie. Zamiast tego przedyskutuj możliwe opcje z twoim psychiatrą. Czytając dalej jednocześnie akceptujesz, że przeczytałeś lub przeczytałaś to ostrzeżenie.

,,Nigdy nie usłyszałem od osoby w kryzysie- przydałaby mi się dobra diagnoza. Dobra diagnoza to to czego mi teraz potrzeba. Nigdy tego nie usłyszałem” Daniel Machler (psychoterapeuta, aktywista społeczny)

Dużo dyskusji toczy się wokół nowych metod leczenia zaburzeń psychicznych i efektywniejszych metod diagnostycznych. Warto jednak zadać sobie pytanie czy diagnoza w dziedzinie zdrowia psychicznego to najważniejszy element udzielania pomocy i czy stawianie diagnozy psychiatrycznej jest w ogóle pomocne. Jeżeli stawia się ją podczas pierwszego spotkania z psychiatrą, powinno to skutkować polepszeniem stanu pacjenta, podwyższać jego dobrostan i wpływać na pozytywne rokowania leczenia. Ruchy w środowisku psychoterapeutycznym w kierunku zmiany paradygmatu biomedycznego na bardziej humanistyczny oraz głosy byłych pacjentów psychiatrycznych wskazują na to, że zarówno diagnoza jak i leczenie farmakologiczne nie są wystarczającą formą pomocy, a często przyczyniają się do pogorszenia stanu pacjenta.

Podwójna rola

Będąc studentką psychologii klinicznej i jednocześnie w tamtym czasie pacjentką z rozpoznaniem choroby dwubiegunowej, znajdowałam się w bardzo trudnej sytuacji. Wiedza na temat zaburzeń psychicznych, którą musiałam przyswajać i recytować na egzaminach, stała w sprzeczności z moim żywym doświadczeniem. Nacisk na wymiar biologii w rozwoju psychopatologii przy braku społecznych koncepcji tłumaczących, jaką rolę odgrywają otoczenie i warunki życia, budził we mnie poczucie ogromnego nieporozumienia. Od mojego pierwszego kryzysu miałam pewność, że warunki w których dorastałam niesamowicie utrudniały wyrośnięcie na stabilną, pewną siebie osobę spoglądającą w przyszłość z nadzieją i optymizmem. Mój stan i ciągłe zmaganie się z życiem dość adekwatnie odzwierciedlały sytuację życiową mojej rodziny, której byłam nierozerwalną częścią. Z prostych ludowych mądrości wiadomo, że życie nie rozdaje po równo, nieszczęścia chodzą parami a im więcej społecznego wsparcia tym większe szanse na zdrowie psychiczne i szczęśliwe życie. Mimo tego dostając diagnozę ciężkiej, rzekomo nieuleczalnej choroby psychicznej, nie dostałam żadnego kontekstualnego wytłumaczenia mojego stanu. Nie zostałam spytana o sytuację materialną, przebyte traumy, ani aktualne stresory.

Diagnoza sprowadzona była do zapisania ilości przebytych epizodów depresji, manii i psychozy. Interesujące dla psychiatry było jak długo one trwały i jaki miały charakter, żeby określić, jak się domyśliłam, czy to choroba dwubiegunowa czy schizofrenia (na tamtym etapie studiów miałam wystarczająco wiedzy, żeby domyślić się intencji zadawania tych tendencyjnych pytań).  Pod koniec wywiadu diagnostycznego trwającego godzinę otrzymałam diagnozę tego, co mi dolega. Lata bolesnych doświadczeń zostały wytłumaczone zaburzeniami neurotransmiterów w mózgu, które najprawdopodobniej odziedziczyłam po jednym z rodziców. Na tamtym etapie nie miałam dostępu do mniej mainstreamowych i bardziej adekwatnych informacji z dziedziny nauki, na przykład takich, że teoria neurotransmiterów to przeżytek i nic więcej niż nieadekwatny dogmat wypełniający czarne plamy psychiatrii, że obalono tę teorię wiele lat temu, a mimo tego w tym samym roku wypuszczono na rynek Prozac (popularny neuroleptyk). [1,2]  Nie wiedziałam, że nie ma czegoś takiego jak mózg dwubiegunowy, albo schizofreniczny, istnieją jedynie niespecyficzne mikro zmiany w różnych obszarach mózgu, w większości wywołane latami spożywania leków przeciwpsychotycznych. [3] Nie wiedziałam, że ,,leki psychotropowe” nie są lekami tylko substancjami psychoaktywnymi – pobudzającymi albo uspokajającymi [4]  – dlatego, że nie ma co leczyć w mózgu, a jeśli nawet by było, to te substancje w żaden sposób nie mają potencjału ich korygować, tylko zarządzają samopoczuciem tak długo, jak osoba je przyjmuje. [5,6] Nie zadałam też sobie wtedy pytania, dlaczego lekarz uznał moje cierpienie za wywołane zaburzeniami biologicznymi, jeśli nie wykonał żadnego testu takiego jak EEG, tylko przyjął moją wersję wydarzeń na tak zwaną ,,gębę” i uznał to za wystarczający powód żeby zdiagnozować mnie jako pacjentkę psychiatryczną. Psychiatra nie zapytał się mnie o to, co studiuję, co w oczywisty sposób wpłynęło na mój sposób opisywania tego co mi dolega. Eksperyment Rosenhana pokazuje, jak łatwo uzyskać jest diagnozę psychiatryczną, nawet tak ciężką jak schizofrenia, jeśli dysponuje się podstawową wiedzą z dziedziny psychopatologii. [7]

Niesłyszany głos

Moje życiowe doświadczenie, tak jak rosnące przekonanie, że leczenie psychiatryczne nie pomaga mi zdrowieć, tylko nasila poczucie beznadziei i braku kontroli nad moim życiem, sprawiało, że wyjątkowo ciężko było mi siedzieć cicho na zajęciach z psychopatologii. Czasem nie wytrzymywałam i pozwalałam sobie zasugerować, że nie ma żadnych dowodów na trafność biomedycznego modelu tego, co rozumiemy jako choroby psychiczne. Jedni wykładowcy ignorowali te wyskoki, a ci bardziej wyrozumiali przyznawali mi rację, zaznaczając przy tym że nie jest to coś czym klinicyści muszą się przejmować, ponieważ leki działają – nawet jeśli nie wiemy dlaczego. I z całą pewnością jest tak dla pewnej grupy osób. Nie było tak jednak dla mnie. I jak odkryłam później dla ogromnej grupy pacjentów leki są zupełnie niepomocne i bardzo często skrajnie szkodliwe. [2,8,9,10] I te głosy z jakiegoś powodu nie są reprezentowane ani słyszane w debatach na temat skuteczności farmakologii.

Zazwyczaj zgłaszane efekty uboczne przypisuje się oporowi pacjenta lub postępowi jego choroby. Kiedy powiedziałam mojej psychiatrze, że po lekach antydepresyjnych doświadczałam nasilenia myśli samobójczych, dostałam receptę na większą dawkę tego samego leku oraz wytłumaczenie, że moja depresja postępuje. Teraz z perspektywy czasu, mając klarowność co do tego, że moją depresję nasilały źle dobrane leki, nie wysłuchanie mnie jako pacjentki uważam za naruszenie praw człowieka oraz zwyczajny przytyk dla mojej inteligencji, która mimo skrajnych nastrojów miała się nadal bardzo dobrze i nic nie wskazywało na to, że jestem niepoczytalna i nie potrafię rozeznać co mi pomaga a co szkodzi. Ulotka leku wymieniająca myśli depresyjne jako jeden z głównych efektów ubocznych również wskazywała na to, że warto wziąć tę możliwość pod uwagę. Czytanie w każdym podręczniku psychopatologii, że jedyną zalecaną metodą leczenia tak zwanych ,,poważnych chorób psychicznych” jest farmakologia budziły moje zdumienie. Leki brałam od początku postawionej mi diagnozy i nigdy podczas ich brania nie doświadczyłam poprawy. Mimo przekonania mojej psychiatry, że psychoterapia w niczym mi nie pomoże, bo moje zaburzenie ma silny komponent biologiczny (wniosek wyniesiony z paradygmatu biomedycznego, nie testu EEG), po dwóch latach psychoterapii przestałam brać leki i nie biorę ich do dzisiaj. Nie dlatego, że moja ,,choroba” ustąpiła, tylko dlatego, że wykonałam ogromną pracę nad poznaniem siebie, nadaniem sensu moim doświadczeniom i zbudowaniem zasobów do radzenia sobie z przyszłymi stresorami i trudnymi sytuacjami.

Diagnoza a utrata zaufania do siebie

Tak długo, jak byłam pacjentką, bałam się wchodzić w głąb siebie. Moje emocje mnie przerażały, a ,,leczenie” psychiatryczne umacniało mnie, że podążanie za moimi uczuciami jest skrajnie niebezpieczne. Kiedy tylko zaczynałam czuć silniej radość, smutek czy złość, lekarz zwiększał dawkę ,,leku”. W ten sposób moje uczucia i przeszłe traumy były doskonale spacyfikowane i uśpione. Nic nie miało szans przebić się do mojej świadomości. W ten sposób z lekko nadpobudliwej dwudziestolatki stałam się chroniczną pacjentką. Moje życie wypełniła pustka, nic mnie już nie interesowało oprócz śledzenia swojego nastroju i zastanawiania się czy moje szczęście to już mania, czy tylko hipomania. Żadnego z moich uczuć nie brałam na poważnie. Wszystkie przypisywałam chorobie.  Moje życie wewnętrzne było dla mnie całkowicie niezrozumiałe i uważałam, że tak musi zostać. Uważałam, że mój smutek nie ma nic wspólnego z ,,normalnym” smutkiem, a moja radość nic wspólnego z ,,normalną” radością. Wszystkie moje uczucia były nieadekwatne i nieproporcjonalne. Byłam dla siebie kosmitką, z każdym miesiącem jako pacjentka coraz większą.

Moje badanie

Na piątym roku studiów byłam już w zupełnie innym miejscu. Od dobrych trzech lat nie brałam leków, czułam się silna i stabilna. Miałam za sobą parę wykładów, w których mówiłam o potrzebie zmiany paradygmatu zdrowia psychicznego i o tym, w jaki sposób ten aktualny dotyka pacjentów, brałam udział w wielu projektach i międzynarodowych konferencjach, napisałam książkę, założyłam grupę samopomocową terapii ACT przeciwko stygmatyzacji cierpienia psychicznego. W żaden sposób nie utożsamiałam się już z etykietą pacjentki psychiatrycznej. Przyszedł czas na napisanie pracy magisterskiej. Przez rok byłam na seminarium magisterskim na temat stylu przywiązania u dzieci. Miałam już zrobione badanie, kiedy poczułam, że to w ogóle nie to co chcę robić. Nagle wydało mi się dziwne, że temat mojej pracy dyplomowej tak bardzo odbiega od tego co najbardziej mnie pasjonuje i dotyka osobiście – tematu stygmatyzacji cierpienia psychicznego. Po roku pracy zmieniłam kierunek o 180 stopni i zaczęłam od początku. Postanowiłam sprawdzić, czy to w jaki sposób diagnoza wpłynęła na moje życie, pokrywa się z doświadczeniem innych osób. Czy inne osoby również doświadczają stygmatyzowania siebie, utraty chęci i sensu życia oraz spadku zainteresowania światem.

Postanowiłam stworzyć kwestionariusz, który sprawdzałby, w jaki sposób różne postawy do własnej diagnozy wpływają na cztery wymiary dobrostanu psychicznego i poprosić osoby, które dostały jakąś diagnozę psychiatryczną o wypełnienie go w celu sprawdzenia tej zależności. Do tego celu wybrałam jako grupę badanych osoby z forum internetowego ,,Shades of awakening”, które zrzesza osoby po własnym doświadczeniu kryzysu, głównie psychotycznego. Stworzyłam własną skalę poziomu przekonań mainstreamowych na temat własnej diagnozy, którą nazwałam ,,dogmatycznością”. Nie chodzi tu o ogólną dogmatyczność jako cechę danej osoby, tylko o to, czy to jak rozumie własne cierpienie jest spójne z modelem psychiatrycznym czy nie. Im większa ilość przekonań spójnych z tradycyjnym rozumieniem chorób psychicznych, tym większy poziom dogmatyczności na skali.

Oprócz tego załączyłam pytania z czterech istniejących kwestionariuszy badających cztery wymiary dobrostanu psychicznego:

Autostygmatyzacja. Jest to wymiar określający, czy osoba akceptuje siebie i własne doświadczenia, czy uważa się za w jakiś sposób gorszą od innych.

Poczucie sensu życia. Wymiar określający, czy osoba postrzega własne życie jako znaczące, mające sens.

Samowspółczucie. Zdolność do odczuwania współczucia względem siebie, bycie dla siebie życzliwym.

Elastyczność psychiczna. To czy osoba jest otwarta na doświadczenia czy stara się jak najbardziej unikać tych trudniejszych za cenę poważnych kompromisów życiowych.

Moje doświadczenie jak i obserwacje, które zebrałam z rozmów ze znajomymi z diagnozą, kazały mi przypuszczać, że wysokie przywiązanie do psychiatrycznej wizji zdrowia psychicznego będzie wpływało na wyższą stygmatyzację siebie, niższe poczucie sensu życia, niższe możliwości współczucia samemu lub samej sobie oraz niższą otwartość na doświadczenia i wyższe ich unikanie.

W moim kwestionariuszu dogmatyczności prosiłam o ustosunkowanie się do tego w jakim stopniu dane zdania są adekwatne dla osoby badanej:

Moje cierpienie spowodowane jest nieuleczalną chorobą

Moje cierpienie jest głównie spowodowane biologicznymi nieprawidłowościami

Nie jest możliwe wyzdrowienie z mojej choroby

Jedyne, co pomaga mi poczuć się lepiej, to leki

Osoby, które są zdiagnozowane na poważne zaburzenia psychiczne, które nie biorą leków, narażają się na duże niebezpieczeństwo

Cierpienie spowodowane moją chorobą psychiczną jakościowo różni się od cierpienia, którego doświadczają zdrowi ludzie

Moja choroba spowodowana jest zaburzeniami w mózgu

Jeśli przestałbym/przestałabym brać leki, nie byłbym/abym w stanie funkcjonować

Już nigdy nie będę osobą, którą byłem/łam przed kryzysem. Muszę zapomnieć o dawnym Ja

Nie powinienem/-nnam oczekiwać zbyt wiele od życia z powodu mojej choroby

Odziedziczyłem/-łam moją chorobę do rodziców (przekazali mi ,,złe geny”)

Nie powinienem/-nnam słuchać moich uczuć, bo są wynikiem mojej choroby

Pytania te ułożyłam sama w oparciu o to, jakie myśli towarzyszyły mi przez rok po otrzymaniu diagnozy, to w jaki sposób znajome mi osoby z diagnozą mówią o postrzeganiu siebie oraz w oparciu o kluczowe założenia paradygmatu biomedycznego. Te pytania, wraz z 58 innymi pytaniami z czterech kwestionariuszy dobrostanu psychicznego, utworzyły moją ankietę, którą następnie wypełniło 100 osób należących głównie do forum ,,Shades of awakening” oraz ,,The Icarus Project”.

Wyniki

Mimo tego, że miałam pewne oczekiwania co do wyników badania, nie miałam żadnej pewności, że moje założenia okażą się adekwatne. Najczęściej w badaniach wychodzi coś odwrotnego niż badany by sobie życzył i tym razem nie liczyłam na to że otrzymam przełomowe wyniki. Okazało się jednak, że korelacje, które badałam, wyszły w większości silne lub co najmniej umiarkowane. Oznacza to, że można na ich podstawie wyciągać pewne wnioski. Co prawda nie przyczynowo-skutkowe jak w badaniu eksperymentalnym, ale można uznać związek dwóch zmiennych za nieprzypadkowy. W przypadku mojego badania można uznać, że istnieje związek pomiędzy

poziomem dogmatycznych przekonań na temat własnej diagnozy, a poziomem autostygmatyzacji – im wyższa dogmatyczność, tym wyższa autostygmatyzacja,

pomiędzy poziomem dogmatycznych przekonań a samowspółczuciem – im wyższa dogmatyczność tym niższe samowspółczucie,

dogmatycznością a otwartością na doświadczenie – im wyższa dogmatyczność tym większe unikanie doświadczania,

dogmatycznością a poczuciem sensu życia – im wyższa dogmatyczność, tym niższe poczucie sensu życia.

Wnioski

Wygląda na to, że diagnoza psychiatryczna to nie to, co najbardziej podnosi na duchu osobę w kryzysie i pomaga jej wzrastać. Zaskakujące jest to, że mimo powszechnej wiedzy, że wzbudzanie nadziei to jeden z kluczowych czynników leczących w psychoterapii, diagnoza przekazywana jest pacjentom w taki sposób, że doprowadza u nich do wzrostu autostygmatyzacji, obniżenia samowspółczucia, utraty poczucia sensu życia oraz nasilenia unikania doświadczeń. Ktoś mógłby powiedzieć, że w żaden sposób nie oznacza to, że diagnoza jest nieprzydatna. Bo np. diagnoza nowotworu też prowadzi do obniżenia samopoczucia u pacjenta, ale zdiagnozowanie problemu jest kluczowym elementem rozpoczęcia leczenia i doprowadzenia do poprawy. I ktoś taki miałby rację. Problem polega na tym, że tworzenie kalki języka medycznego do opisu doświadczeń psychicznych jest nieadekwatne, a diagnoza nie ma szczególnego znaczenia dlatego, że nie istnieją żadne specyficzne leki dla danego zaburzenia. Dobiera się je w zależności od fazy w której jest pacjent, a one bardzo często są wspólne dla więcej niż jednego ,,zaburzenia”. Po drugie nie leczy się w żaden sposób przyczyn stanu danej osoby wpływając na skład chemiczny mózgu, tylko wycisza się tak zwane ,,objawy”, które dopuszczone do głosu dają dopiero osobie szanse na dotarcie do głębszych warstw problemu i przerwanie błędnego koła ciągłych ,,nawrotów”. [11,12]

Jesteś niebem. Nie zmienną pogodą

Lata po otrzymaniu mojej diagnozy przekonałam się, że istnieje wiele znacznie skuteczniejszych niż leki metod stabilizowania nastroju, które nie powodują koszmarnych efektów ubocznych. Oprócz tego lata walki z moją ,,chorobą” pomogły mi dość do przekonania, że to niezapanowanie nad skrajnymi nastrojami powinno znajdywać się w centrum leczenia, ale uzdrawianie człowieka jako całości organizmu, wraz z jego traumatycznymi doświadczeniami i szkodliwymi przekonaniami oraz mechanizmami uciekania od nich, ponieważ to one tworzą zamknięte koło manii, depresji i psychozy. Z perspektywy osoby, która dostała diagnozę nieuleczalnej choroby psychicznej, co nie okazało się zgodne z rzeczywistością, jako kluczowy problem uniemożliwiający wyjście z chronicznego cierpienia uważam skrajnie destrukcyjne przekonanie, że jest ono czymś co jest na całe życie, lub czymś z czym należy walczyć. Te dwa bieguny sprawiają, że cierpienie staje się przewlekłym stanem i umacnia osobę w przekonaniu, że jest nieuleczalnie chora. 

Przekonanie, że zawsze będzie się tak samo cierpieć, to tak jakby uznać, że jak od tygodnia jest ulewa to już zawsze będzie padać deszcz i nigdy nie zobaczy się słońca. Walka ze zmianami nastroju jest tak jałowa jak zaklinanie pogody. Co ciekawe kiedy pada deszcz bierzemy z sobą parasol, jak świeci słońce zakładamy lekkie ubranie, a kiedy doświadczamy depresji robimy wszystko, żeby sobie poszła tak jakbyśmy byli w mocy raptownie zmienić swój nastrój czy tak jakby pojawił się on bez żadnego powodu. Z mojej perspektywy tylko nazwanie tego, że pada deszcz, otworzenie parasola i czekanie aż zmieni się pogoda jest podejściem, które przełamuje błędne koło rozpaczy. Diagnoza nasila rozpacz, ponieważ uznaje, że coś jest nie tak z tym, że pada deszcz lub mocno świeci słońce i trzeba sprawić żeby padało mniej lub mniej świeciło słońce. Zamiast nauczyć osobę zabierać z sobą parasol i smarować się kremem z filtrem uczymy człowieka walczyć z wiatrakami. Pytając go bez końca o zmiany nastroju, zamiast kierować go na inne obszary życia, które wymagają wzmocnienia, sprawiamy, że jedyne co widzi to ten cholerny deszcz. Deszczu widzi się coraz więcej, zawęża się przestrzeń życia i perspektywa tego, że można coś w życiu nadal robić jak pada, bo jak się uczyni deszcz sensem życia, to robi się w nim pusto.

Ciągle piszę o tym deszczu, ale to jest wielki temat. Pamiętam, w jaki sposób postrzegałam siebie i świat kiedy byłam pacjentką. Mnie już nie było, była choroba. Doszło do zastąpienia prawdziwej tożsamości pseudo-tożsamością, do skrajnej autostygmatyzacji. To moja choroba wyznaczała co mogę zrobić, co mogę czuć i jaka ma prawo być moja przyszłość. To samo obserwowałam u moich znajomych przechodzących przez to. Pamiętam jak w tamtym roku założyłam grupę samopomocy ACT i zaprosiłam do niej moją dobrą znajomą. Pierwsze co napisała mi w odpowiedzi to: ,,A jak mam dwubiegunówkę, to mogę się dołączyć?”. Bardzo mnie to wtedy rozbawiło i odpisałam: ,,Też mam, a jakoś to prowadzę”, ale chwile po tym poczułam straszną złość na to w jak poważnym stopniu diagnoza psychiatryczna odbiera osobom zaetykietowanym poczucie sprawczości, wartości, wpływu na własne życie i na dawanie sobie prawa do bycia wśród innych.

Drugą podobną sytuację miałam z inną przyjaciółką, która dostała diagnozę CHADu (choroby dwubiegunowej). Nazwę ją Bożeną. Bożena zadzwoniła do mnie bo doświadczała gwałtownego obniżenia nastroju. Powiedziała mi, że idzie kolejny epizod depresji i chyba powinna pójść do psychiatry po więcej leków. Ciekawiło mnie, co stało się ostatnio w jej życiu co mogło wpłynąć na tak drastyczne obniżenie jej samopoczucia. Spytałam ją o to. Bożena powiedziała mi, że nie ma żadnego konkretnego powodu, który mógłby to wyjaśniać i że jest to kolejna faza jej choroby. W trakcie naszej rozmowy jeszcze parę razy zadałam jej to pytanie i w końcu okazało się, że niedawno dowiedziała się, że chłopak, którego kochała od dwóch lat, nie odwzajemnia jej uczuć. Była przy tym głęboko zaskoczona, że może mieć to jakikolwiek związek z jej obecnym nastrojem. Niesamowicie przypomniała mi ta sytuacja to, w jaki sposób postrzegałam swoje ,,epizody’,’ kiedy byłam pacjentką. Moje nastroje i uczucia nie były dla mnie adekwatnymi reakcjami na wydarzenia w świecie zewnętrznym, tylko bezsensowną, oczekiwaną zmianą faz. Oczywiście nie zawsze można określić tak jasną przyczynę pogorszenia samopoczucia i nie zawsze trzeba to drążyć, natomiast z doświadczenia wiem, że zawsze jakaś przyczyna jest. Choćby najdrobniejsza. I wgłębianie się w to czym ona jest, jest znacznie bardziej pomocnym podejściem, niż uznanie, że mózg zgotował nam kolejny kryzys.

Alternatywa

Przez ostatnie lata zbierałam artykuły potwierdzające moje doświadczenie, że tradycyjne leczenie psychiatryczne zawodzi pacjentów i ich rodziny, że potrzeba więcej.  Potrzeba nowego systemu pomocy, ale i nowego paradygmatu cierpienia psychicznego, ponieważ pociąga on za sobą konkretne konsekwencje. Jeśli zakładamy, że źródło cierpienia ulokowane jest gdzieś w mózgu osoby poprzez geny, będziemy skłonni przypisywać stan obecny osoby zaburzeniom wewnątrz jej organizmu i tam będziemy próbować je ,,wyprostować”. Ten pogląd zakłada, że odmienne stany świadomości są patologiczne, a więc przyjmuje perspektywę normatywną i wartościującą. Jeśli założymy, że stan osoby jest jej reakcją na okoliczności w jakich się znajduje i próbą poradzenia sobie z nimi, przyczyn będziemy szukać również w otoczeniu tej osoby, jej warunkach życiowych i czynnikach poza jej kontrolą. Będziemy starali się pomóc osobie w zrozumieniu jej doświadczeń i wzmocnić ją, wyposażając w narzędzia służące do efektywniejszego radzenia sobie z nimi.

Do niemedycznego  rozumienia cierpienia psychicznego szalenie przyczyniła się psychologia kontekstualna i wywodząca się z niej terapia akceptacji i zaangażowania ACT. Na zachodzie tworzą się liczne projekty na rzecz porzucenia stygmatyzacji cierpienia psychicznego oraz zmiany paradygmatu zdrowia psychicznego na bardziej humanistyczny. Przykładami są ,,The Icarus Project”, projekt filmowy ,,Crazywise‚‚ pokazujący historie osób, które przeszły przez system psychiatryczny i mówią o tym w jaki sposób to doświadczenie na nie wpłynęło, stosunkowo nowa metoda ,,Otwarty Dialog”  promująca niehierarchiczny sposób pomagania osobom w kryzysie psychotycznym i ich rodzinom oraz społeczność ,,The spiritual crisis network”, wnosząca świadomość, że to co jest postrzegane w medycynie zachodu jako kryzys i załamanie, może być głęboko duchowym, wzrostowym i transformatywnym doświadczeniem, zgodnie z tym, jak postrzegają je inne niż zachodnia kultury.

Historie wielu osób wskazują na to, że to co wygląda jak kryzys często jest w rzeczywistości przełomem, prowadzi do wzrostu i niesie szansę na bardziej satysfakcjonujące życie niż to przed kryzysem. Inicjatywy promujące to podejście na szczęście rosną i nowy paradygmat zdrowia psychicznego jest już bardzo obecny w świadomości oraz w środowisku psychologicznym. Potrzeba silnych głosów od wewnątrz, głosów osób, które wiedzą, jak to jest być po drugiej stronie, żeby doszło do prawdziwej zmiany i to co jest teraz alternatywą stało się mainstreamem. Miejmy nadzieję, że ta zmiana jest już bardzo blisko…

Anna Lipska. Z wykształcenia psycholog kliniczny, aktywistka społeczna na rzecz destygmatyzacji cierpienia psychicznego, autorka nieopublikowanej jeszcze książki ,,Wielka księga kosmitów”, była pacjentka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monika
3 godziny temu, Nomada napisał:

Tak długo, jak byłam pacjentką, bałam się wchodzić w głąb siebie. Moje emocje mnie przerażały, a ,,leczenie” psychiatryczne umacniało mnie, że podążanie za moimi uczuciami jest skrajnie niebezpieczne. Kiedy tylko zaczynałam czuć silniej radość, smutek czy złość, lekarz zwiększał dawkę ,,leku”.

Bardzo dziwne, celem leczenia i terapii jest dotarcie do tłumionych uczuć.

Celem leczenia famakologicznego jest wyrównanie poziomu neuroprzekaźników (zaburzeń chemii mózgu).

3 godziny temu, Nomada napisał:

Diagnoza a utrata zaufania do siebie

to był ewidentnie zły lekarz.

 

Moim celem jest w formie łatwej i przystępnej przedstawić fakt, że depresja jest chorobą taka samą jak cukrzyca czy nadciśnienie,

I nie chodzi o "złe myślenie o sobie" "niskie poczucie wartości" bo te wynika głównie z reakcji otoczenia na chorobę. Depresja jest ogromnym spadkiem sił i energii życiowej, zaburza procesy poznawcze, utrudnia myślenie logiczne, wpędza w myślenie tunelowe. Człowiek sam bez pomocy nie jest w stanie zobaczyć, że nie jest w tunelu, a wokół są inne opcje (stąd samobójstwa).

3 godziny temu, Nomada napisał:

Przykładami są ,,The Icarus Project”, projekt filmowy ,,Crazywise‚‚ pokazujący historie osób, które przeszły przez system psychiatryczny i mówią o tym w jaki sposób to doświadczenie na nie wpłynęło, stosunkowo nowa metoda ,,Otwarty Dialog”  promująca niehierarchiczny sposób pomagania osobom w kryzysie psychotycznym i ich rodzinom oraz społeczność ,,The spiritual crisis network”, wnosząca świadomość, że to co jest postrzegane w medycynie zachodu jako kryzys i załamanie, może być głęboko duchowym, wzrostowym i transformatywnym doświadczeniem, zgodnie z tym, jak postrzegają je inne niż zachodnia kultury.

Ależ oczywiście tyle, że taka rodzina to marzenie dla osoby chorej, w rzeczywistości osoba chora jest sama i stygmatyzowana.

 

3 godziny temu, Nomada napisał:

Potrzeba silnych głosów od wewnątrz, głosów osób, które wiedzą, jak to jest być po drugiej stronie, żeby doszło do prawdziwej zmiany i to co jest teraz alternatywą stało się mainstreamem. Miejmy nadzieję, że ta zmiana jest już bardzo blisko…

To będzie długa droga, wymaga bowiem od drugiego człowieka taktu, wrażliwości i wysokiej empatii, ale bądźmy dobrej myśli:)

 

Dziękuję za wartościowy wpis:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Publikujesz jako gość. Jeśli masz konto, Zaloguj się teraz, aby publikować na swoim koncie.
Uwaga: Twój wpis będzie wymagał zatwierdzenia moderatora, zanim będzie widoczny.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

Zaloguj się, aby obserwować  





Chat Nastroik

Chat Nastroik

Proszę wpisać nazwę wyświetlaną

×
×
  • Utwórz nowe...