Był piękny słoneczny dzień ale jednak nad horyzontem COŚ się najwidocznie czaiło i wzbierało w swej niecnej mocy.Nadchodziły pomału lecz skrupulatnie i z góry ustaloną prędkością dziwne chmury.Kupiłem piwo i poszedłem do kolegi.Robiłł uroczystość z okazji zakupienia nówki wozu.Co prawda teraz do centrum Warszwy by go nie wpuścili ale 30 letni on był tylko i piękny jak nie wiem co.Jak wychodziłem to stało się to czego nigdy bym nie przypuszczał.Zginęły sprzed drzwi moje ulubione sandały.
Jak to wytłumaczyć to nie wiem.Dziwne rzeczy się dzieją.