Oczywiście, że trzeba się cieszyć, że na starość znalazłam pasję, która naprawdę mnie kręci. W czasach boreliozowych nie było mowy o jeździe na rowerze, a jeżeli już to często kończyło to się upadkiem, otarciami, niechęcią do tego sposobu spędzania czasu. W ubiegłym roku zmieniłam rower na tzw. miejski i pokochałam go miłością wielką, choć nie był bez wad. Miał co prawda przerzutkę w piaście, ale tylko trzybiegową i okazało się, że tego większego przełożenia zdecydowanie brakuje. Dostałam więc kolejny pojazd z przerzutką ośmiobiegową, lepiej wyposażony, no taki prawie merc wśród rowerów. Nic tylko jeździć!