Złudzeniem? Do (naszej) rzeczywistości jesteśmy przyzwyczajeni - a raczej - tylko nasze ciała przez zasiedzenie- raz lepiej raz gorzej reagują na warunki stawiane przez różnorodne środowisko- przez nas odbierane symbolicznie i już ,,na wejściu,, przetwarzane w nasz – gdzie indziej nie istniejący - świat. Elastyczność tych reakcji jest sukcesem gatunku. Umiemy to dość dobrze ale nie rozumiemy.
Złudzenie wolnej woli czy jeszcze powszechniejsze złudzenie dowodzenia własną osobowością, wytwarzane przez nasze ciało powoduje - że jesteśmy zdolni do życia na tym dość krótkim odcinku na który jesteśmy przez ewolucję przeznaczeni.
A czym jesteśmy? Wydaje się że zlepkiem ukleconym z tego co pod ręką - z różnych systemów przejętych i doskonalonych ewolucyjnie. Te bezrozumne podsystemy składają się na złudzenie istnienia czyli możliwość reakcji na życie własne i innych. To dość chwiejna konstrukcja posklecana przypadkowo i usilnie dążąca do jednorodności podtrzymywanej kulturowo. Nieustające brakujące ogniwo miedzy tym co symbolicznie sobie wyobrażamy a tym o czym marzymy uciekając w legendy.
Złudzenie złudzeń.
Złudzenie ,,świadomości,,- która musi, póki co- starczyć jako wytłumaczenie i usprawiedliwienie to nasza podstawowa gatunkowa legenda wdrukowana organizmowi przez ciało. To tylko system podtrzymywania w miarę zadowolonego z siebie życia.
Symboliczna płynność odbieranych bodźców rozpatrywana przez labilny system złudzeń który ma zazwyczaj ,,niezachwiane,, przekonanie o słuszności – no kurna - to nie wróży nic dobrego.
Gdyby jeszcze sam gatunek chciał to przyjąć do swojego wyobrażenia świta w którym się wewnętrznie porusza. No nie - nie przyjmie- bo jest wygodnie jak jest i tyle(a życie krótkie). Legendy zapewniają stabilność – co prawda tylko legendarną/wyobrażoną – ale jednak.
i już? koniec?