Nie jestem żadnym znawcą, właściwie mogę nazwać siebie laikiem w tej kwestii, bardzo mało wiem o wszechświecie i kosmosie (zresztą jak my wszyscy), ale często myślę o tym, fascynuje mnie wszechświat. Dzisiaj przeczytałem, że pomimo tego, że w widzialnym wszechświecie są biliony lub tryliony gwiazd, to są one rzadkością w skali tej przestrzeni, a wszystko wypełnia ciemna materia, która jest i tak prawdopodobnie tylko hipotezą i bardzo mało wiemy o tym zjawisku. Czytam tego typu artykuły i w mojej głowie pojawia się "o kuuuurde, boże, jakie to jest niewyobrażalnie ogromne, my tacy mali..."
Jeżeli ktoś ma podobne przemyślenia, odczucia, jakieś luźne myśli związane z tym tematem, to zapraszam.