Dzisiejsze śniadanie. Subiektywny przepis na to, jak przeżyć piątkowy poranek. Szczypta optymizmu, trochę uśmiechu, nie wchodzenie w drogę ludziom, którzy sobie tego nie życzą, w końcu wysyłają wyraźne sygnały. Wystarczy je odpowiednio zinterpretować. Z planów już dawno zrezygnowałem. Niezrealizowane punkty wpędzają mnie w deprechę. Robię to co muszę. Dzbanek herbaty. Właśnie! Chyba przejdę na termos. Jednak zimna to nie moja brocha. Jestem zbyt leniwy by co chwila latać do kuchni. Wzorem byłego prezydenta rozwiążę jedną krzyżówkę (w moim przypadku sudoku) i sprawdzę jak tam z intelektem. Poszukam miskę psa, bo sierota znowu gdzieś ją skutecznie schował i widać, że chyba mnie o to obwinia. Potem siądę i pomyślę co dalej. Z uwagi na sytuację odpadły mi dwa fajne zlecenia. Zapowiada się chwilowy zastój. Muszę się przebranżowić, ale o tym pomyślę jutro.
Leniwe dzień dobry. Miłego dnia i jak najmniej niemiłych niespodzianek.
Moja ulubiona ilustratorka: