Strasznie cicho się zrobiło w temacie protestów. Wszyscy narzekają, a gdy ma dojść do protestu, to jakaś garstka się zbiera.. zatem policja nie ma problemu z nękaniem uczestników.. a i reszcie społeczeństwa nie przeszkadza, że się ich nęka.
I wcale nie mówię o tym, że macie chodzić w konkretnych protestach..
Bardziej o tym, że w ogóle się nikomu nie chce niczego bronić, o nic walczyć. Co musiałoby się stać, żeby na przykład 5% społeczeństwa wyszło na ulicę? Przeciw czemu lub za czym byliby w stanie działać?
Ja sądzę że po wielu decyzjach ostatnich rządów.. to w PRLu by podpalano komitety PZPRu. A My? Cichutko jak te trusie. Chodzimy, narzekamy, klniemy.. a później się dostowowujemy, płacimy więcej.. i bawimy się według narzuconych reguł.
BTW: Czy ktoś z Was uczestniczył kiedyś w jakichkolwiek protestach lub marszach? Jeśli tak to w jakich?