Cześć wszystkim czytającym.
Otóż, drugi raz rozstalem się z dziewczyną (ona mnie).
Mieliśmy za sobą 3 lata pięknej miłości, dużo wspólnej pasji, dużo wspólnego życia.
Nie brakowało również kłótni i nie porozumień, starałem się jak tylko moglem, wiedziałem że ta kobieta daje mi szczescie w złych i dobrych chwilach. Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy "znów" razem, po dyskusjach, próbach przekonania, odpowiedziała - że my do siebie nie pasujemy, dwa różne światy... Ze wciąż ja ranie, bo czasem jak to w życiu bywa, powiemy coś, nie Przemyśląc jak na to zareaguje ukochana.
Powiedziała że już do mnie nic nie czuje, że kamień spadł jej z serca, że jest szczęśliwa itp itd...
No więc w tamtym roku była bardzo podobna sytuacja, byłem zazdrosny i również ja wkurzalem, była z innym facetem lecz nie było między nimi niczego, a ona sama podobnie do mnie tęsknila, ja przeżyłem depresję ale również się zmieniłem, ona sama twierdzi dzięki niej.
Dzisiaj już sam nie wiem co robić. Kocham ją tak bardzo że, na dzień dzisiejszy korzystam z wolnego czasu, staram się nie zamawiać jak ostatnim razem i robię coś w swoim kierunku. Bardzo za nią tęsknię, kiedyś czułem w sobie ogrom rozpalonego serca tak jakbym czuł że jest blisko,na dzień dzisiejszy czuje się osłabiony i już jej nie wyczuwam tak jak kiedyś. Czy może to oznaczać że ona już nie wróci i szczerze powiedziała bym układała sobie życie, bo na nas nie ma już ani grama szansy że do mnie wróci?, wiem że czas goi rany, ale wiem też że ona jest charakterna i zawzieta, powiedziała że będzie się trzymać tej decyzji. Mieliśmy jechać pod koniec tego miesiąca do Polski na miesiąc, ona ma praktyki a ja miałem jej towarzyszyć, w jej rodzinnym mieście. Myslalem by mimo wszystko pojechać do niej z myślą że wszystko się ułoży, ale już sam nie wiem. Kocham ją, myślałem żeby się zabić, ale nie zabije sie ani nie przestanę jej kochać, już sam nie wiem co jest gorsze