Tytułowa metafora jest trochę przerażająca, ale czy faktycznie tak nie jest, że człowiek spragniony bliskości, miłości, akceptacji.. wikła się w niezdrowe, destrukcyjne relacje?
Może w ten sposób chce zaspokoić głód emocjonalny, który ma swoje źródło w dzieciństwie. Co o tym sądzicie?