Ja już sama nie wiem... w sumie każdy chciałby strajkować i domagać się więcej kasy i przywilejów, ale z drugiej strony tak sobie myślę, że ciężkie czasy nastały dla nauczycieli, a wymagania wciąż rosną. Studia, kursy, podyplomówki.
Rodzice nie potrafią wychować swoich dzieci, spychają odpowiedzialność na nauczycieli, wychowawców, pedagogów, to nie żadna tragedia! Cieszcie się matki, że możecie jeden dzień spędzić ze swoim dzieckiem w domu, zabierzcie je do parku albo na lody. Nauczyciele mają prawo mieć dość chorego systemu i niewychowanych bachorów. Obecnie liczba dzieci niedostosowanych i pochodzących z rodzin niewydolnych wychowawczo przewyższa liczbę dzieci ułożonych i rodziców chętnych do współpracy ze szkołą. Młody nauczyciel nie mają nawet zdolności kredytowej, zarabiając to co zarabia nie dostanie kredytu na metr swojego mieszkania.
Jak ma zacząć swoje życie człowiek w wieku 25 lat? Nauczyciel też chce żyć godnie, mieć rodzinę i własny kąt. A każdy, kto pyskuje nt. nauczycieli niech się zdrowo zastanowi, nauczyciel to osoba, która ma ogromny wpływ na nasze dzieci. Spędza z dzieckiem niejednokrotnie o wiele więcej czasu z dzieckiem niż rodzic pochłonięty chorymi sprawami. Zastanówcie się, czy warto doprowadzać nauczycieli do tego stanu, czy warto, by byli rozgoryczeni i sfrustrowani i przelewali swoją niechęć na nasze dzieci? Ja tego nie chcę, trzymam za nich kciuki i życzę powodzenia, bo wiem, że im więcej wywalczą dla siebie, tym lepiej dla mojego dziecka. W demokratycznym europejskim kraju każdy ma prawo do wypowiedzi, tyle mam do powiedzenia na dzisiaj.