W Polsce średnia głębokość kopalni węgla kamiennego wynosi niespełna 700 m, a maksymalna ponad 1200 m.
Węgiel ów powstaje w procesie sprasowania warstwy roślinnej materii organicznej bez dostępu do tlenu.
I tu pytanie jak tam się ta roślinność dostała?
Bo oficjalnie to...
https://www.pgi.gov.pl/muzeum/kopalnia-wiedzy-1/12580-wegiel-kamienny.html
Czyli mam rozumieć, iż jakieś tam drzewa w pradawnym lesie się powoli poprzewracały, tworząc stertę, którą potem zasypał piasek?
Czy widział ktoś w lesie przewrócone drzewo, które spokojnie czeka aż zasypie je piach? Prędzej zbutwieje, grzyby pleśniowe i robactwo zamienią je w pył!
Poza tym, takie drzewa przewracały by się raz na jakiś czas, więc warstwy pokładów węgla powinny być poprzerywane piachem, a warstwy zwęglonych drzew i piachu ciągły by się, aż prawie na powierzchnię jako węgiel brunatny. A przecież w kopalniach natrafia się niejednokrotnie na jednolitą zbitą masę pokładu węglowego, jakby nagle w jednej chwili zawalił się cały las!
I ani nad nimi, i ani pod nimi nie ma żadnych warstw węglowych, - jakby nagle kilkuset metrowa warstwa ziemi zasypała cały las!
Z zasypanych nagle ciał zwierząt, które gromadziły się stadnie, z czasem powstała ropa naftowa i gaz.
Skoro antropolodzy dowiedli, iż nie ma na ziemi jakiejkolwiek obecnej, czy starożytnej kultury, która by nie miała mitu o wielkim potopie, to znaczy że w świadomości pokoleniowej pozostał o tym jakiś ślad, który wywarł swoje piętno. A skoro ogólnoziemski potop był prawdą,... to może Biblia nie jest bajką, jak to co niektórzy sądzą.