Mam wewnętrzny konflikt i nie mogę się z tym uporać.
Otóż mam bardzo religijną duszę i pogańskie ciało, kolana nie zginają mi się na widok plebana a nawet na widok biskupa nie mam ślinotoku i nabrzmiałych warg wyciągniętych w stosowny lejek do całowania.
Kiedyś byłem spokojny, przecie dusza a nie grzeszne ciało jest sądzone, tym bardziej gdy stan skupienia ciała przypomina szary i bezpostaciowy proszek po dokładnej kremacji.
Jeśli dusza ma być osądzona to moja religijna dusza na pewno zostanie zbawiona, choć nie potrafi klękać z racji braku kolan.
Jakoś niezręcznie jest osądzać z uczynków kupkę popiołu, zakładam że jakiś religiant mi podpowie?