Nie, nie! Nie będzie teologicznego wywodu- będzie życie.
Regularnie dopada mnie refleksja, że gdzie nie spojrzę to widzę niepokalane poczęcie. Dzieci pojawiają sie na świecie (w sąsiedztwie to nawet, jak grzyby po deszczu), ale nigdzie ojców wokół nie widzę. Nie ma? No nie ma, a zatem w mistyczny sposób te dzieci sie poczynają i rodzą. Nie ma tu żadnej przewrotności, tylko taka socjologiczna obserwacja.
Panowie którzy tu jesteście - możecie mi to wytłumaczyć? Skąd dziś biorą się dzieci, skoro widuję same matki z dziećmi???
Wiem, jak to brzmi, ale na serio próbuję odnaleźć odpowiedzialność, konsekwencję, odwagę, wysiłek, a nawet poświęcenie w Was dzisiejszych mężczyznach i ojcach.