pośród innych warzyw, mieszam i myślę jaki film obejrzeć w nocy. Taki żeby zawierał wątek miłosny ale był niekonwencjonalny.
Patrzę się na tą paprykę i patrzę, i już wiem... DESPERADO!
Miałem okresy w życiu, że oglądałem codziennie jakiś film ale były i takie że nie miałem na to ani czasu i ochoty i raz było tak że przez 2 lata żadnego filmu nie obejrzałem między 22 a 24 r. życia. I wtedy po takim poście kinowym odpaliłem Desperado (1994). Co za Sajgon w głowie po tym miałem. To nie jest film charakterystyczny ani gatunkowy.
To jest coś nie do opisania słowami. Kicz który w gruncie rzeczy jest zobrazowaniem zapadłego Meksyku, komedia, gore, dramat i romans w jednym.
Antonio i Salma wspaniale zapisali się na filmowej taśmie forever.