Jakie to ma szczęście że chroni go internet bo normalnie wyciągnąłbym mu na żywca serce z klatki piersiowej i włożył do ust jeszcze bijące jak ci z kartelów narkotykowych w Meksyku.
Jako ciekawostkę dodam że nie boli sam fakt przestępstwa - o to nawet łzy nie uroniłbym - boli fakt braku lojalności, honoru i danego słowa.
Prawo jest w tych kwestiach bezsilne, nie ma żadnego kodeksu, ocenia tylko postępowanie realne na sucho. I co mi kodeks karny radzi?
Nic, wielka księga nad którą siedziało tyle mądrych głów jest w gruncie rzeczy bezsensowna i nieużyteczna.
Dlatego zawsze słyszę po hiszpańsku odpowiedzi na pytanie - co robiłeś? - Pracowałem dla, donosiłem dla, zbierałem informacje dla, kapowałem dla tego i tamtego.
Ani słowa o dolarach i peso jeszcze nie słyszałem. I to jest prawo niepisane jak akty w teatrze.