Od znajomych, ktorym w zimie przetrzymalismy lodz w naszym garazu, dostalismy w podziekowaniu kilka takich krabow.
Robi sie bardzo prosto - gotuje w wodzie osolonej, jak ktos lubi to z dodatkiem czosnku, i po ugotowaniu zajada z roztopionym maslem.
Jak jesc takie kraby elegancko, bo probowalam nozem z widelczykiem ale one maja tak twarda skorupe ze skonczylo sie na rozrywaniu a la hiena pojedynczych odnozy,
a sama skorupe trzeba bylo albo pogruchotac tluczkiem do miesa albo nakluc i nastepnie
ciac czubkiem noza.
Inaczej nie sposob bylo dostac sie do miesa.
Rece mialam upaprane soczkiem wyciekajacym ze skorupek i musialam je co chwila wycierac w serwetki, a w ogole to chociaz krab byl bardzo smaczny to samo gniecenie skorup i wydlubywanie czastek miesa bylo dosyc uciazliwe. jeszcze sie nigdy tak nie zmeczylam jedzac lol.
Po tym doswiadczeniu watpie abym kiedykolwiek zamowila kraba w restauracji.
Z pewnoscia nie umialabym go ladnie zjesc. homara, juz predzej bo zjada sie wlasciwie tylko ogon, albo mozna poprosic o juz obranego.
Aaa, i jeszcze slyszalam ze jak sie je homara podanego w skorupie to nie powinno sie przy tym halasowac. ale pewna nie jestem.