Teraz dowody świadczą o jego winie, wcześniej wykluczały go jako sprawcę. Jak to się stało, że Ireneusz M. nie został uznany winnym? - Żądza sukcesu, rozwiązania sprawy, była tak duża, że bardziej odpowiadał wariant z Komendą - mówi mecenas Zbigniew Ćwiąkalski.
Ireneusz M. był przesłuchiwany, ale został wypuszczony. Jak to się stało? - Był to ewidentny błąd. Zlekceważono zupełnie jego zeznania - przesłuchiwanego wtedy jako świadka. On wyraźnie powiedział, jakie skarpetki miała ofiara. Nie mógł ich widzieć, ponieważ na dyskotece ofiara była w getrach. Została pozostawiona w skarpetkach na miejscu zbrodni. Ktoś, kto mówił o białych skarpetkach, musiał mieć wiedzę na ten temat - nie z okresu, kiedy był w dyskotece, tylko z momentu zabójstwa. Niestety, prowadzący śledztwo nie zwrócili na to uwagi, ponieważ żąda sukcesu była tak duża, że bardziej odpowiadał wariant z Tomaszem Komendą - zaznacza Ćwiąkalski.