No normalnie szlag mnie trafia. Mamy ciche dni (on zaczął), leżymy w łóżku plecami do siebie. Jak wyczai, że się do niego nie raczę przytulić (bo jak skoro to ja oczekuję przeprosin), to zbiera swoje bety i idzie spać do drugiego pokoju. Nie widzi, że tylko pogarsza sytuację? Nie jestem cyrkowym pieskiem, którego będzie tresować na zasadzie odruchu Pawłowa - jak zasłuży to nagroda, jak nie to kara. Czy któryś z Panów mógłby mi wytłumaczyć o co mu chodzi? Wam będzie chyba łatwiej to zrozumieć niż mnie kobiecie? A i jakaś rada też się przyda bardzo.