Austriacki archeolog Wilhelm König w latach 30. XX stulecia prowadził badania wykopaliskowe w okolicach dzisiejszego Bagdadu. W 1936 roku natrafił na dość zagadkowe naczynia pochodzące z czasów panowania dynastii Arsacydów. Naczynie wykonane było z gliny, jednak we wnętrzu znajdował się miedziany cylinder. Był on przytwierdzony do naczynia asfaltem, przy czym w naczyniu znajdował się otwór, który służył do wlewania jakiejś cieszy. W środku znajdował się żelazny pręt który był odizolowany od miedzianego cylindra. Do czego mógł służyć ten przedmiot? - zastanawiał się badacz, nie mogąc znaleźć odpowiedniego rozwiązania zagadki. Minęło parę lat, gdy König wysunął tezę, iż przedmiot ten mógł stanowić rodzaj... baterii! Jak się okazało, badania potwierdziły to założenie.
W 1957 roku Willard Gray wykonał kopię tego "urządzenia". Cylinder napełnił siarczanem miedzi, po czym zmierzył napięcie elektryczne. Okazało się, że bateria świetnie funkcjonuje. Po kilku latach badanie powtórzono, tylko, że poprzednią substancję zastąpiono zwykłym octem. Przez blisko trzy tygodnie woltomierz pokazywał 0,5 V napięcia. Tym samym okazało się, że Partowie wyprzedzili o blisko 2000 lat Luigiego Galvaniego!
Zagadką pozostaje jednak kwestia, do czego mieszkańcy Iranu potrzebowali owej baterii! Najbardziej prawdopodobną wydaje się teza, iż wykorzystywali "urządzenie" przy pozłacaniu posągów - wszak galwanizacja nie wymaga dużego natężenia prądu. Wniosek ten potwierdzono laboratoryjnie. Do pojemnika z solami złota naukowcy zanurzyli małą figurkę. Podłączono do tego replikę partyjskiej baterii i czekano na rezultat. Po dwóch godzinach naukowcy wyciągnęli posążek pokryty jednolitą warstwą złota.