Takie zaskoczenie: Dziś wyjątkowo, udało mi się wcześniej dostać na dworzec kolejowy w moim mieście. Słoneczko, ale chłodno i wiatr... zatem do poczekalni. A tam tłumy. Ludzie siedzą lub leżą na podłodze, pod ścianami. Mnóstwo Ukraińców, którzy czekają na połączenia przesiadkowe. Ogólnie tłum.
Dlaczego na podłodze a nie na siedzeniach?
Bo otóż PKP odkręciła połowę siedzeń w ramach walki z covid-19. Po to, żeby wymusić siedzenie w oddaleniu. Ale na podłodze już to nie obowiązuje, bo miejsc gdzie można usiąść i nie być podeptanym.. za wiele nie ma.
W ramach walki z pandemią, wyłączono również wszystkie schody ruchome, które zjeżdżają na dół.
Co ciekawe, właśnie wsiadłem do pociągu.. Jest pełno.. i nikt siedzeń nie poodkręcał, ani w żaden inny sposób nie ogranicza pojemności. Co więcej, mimo obowiązkowej rezerwacji miejsc, PKP nadal sprzedaje bilety bez miejsc siedzących, czyli przeładowuje składy.
Czy ja jestem słaby i nie kumam, jakiejś tajnej lub oczywistej logiki, która nakazuje odkręcać miejsca w poczekalni.. i dopakowywać ludzi w pociągach?