Agata Mróz-Olszewska, jedna z najlepszych zawodniczek drużyny, która w 2003 i 2005 roku zdobyła złote medale mistrzostw Europy, zmarła w wyniku komplikacji po operacji przeszczepu szpiku kostnego. Historia, którą napisała Agata, historia dziewczyny gotowej poświęcić wszystko, by urodzić dziecko (gdy zmarła, jej córka Liliana miała zaledwie miesiąc), nie pozwala jednak o niej zapomnieć. Wiele osób, i wcale nie chodzi tylko o kibiców siatkówki, uważa ją za bohaterkę. Dlatego, że dzielnie walczyła o normalne życie - o to, by mieć przyjaciół, być szczęśliwą żoną i matką. I była, choć jedynie przez krótką chwilę.
Żadna polska siatkarka nie doczekała się takiego rozgłosu w całej Polsce (ani filmu fabularnego na podstawie swojego życia - "Nad życie" z 2012 roku), niewiele z nich wspomina się z tak dużym sentymentem i sympatią jak Mróz-Olszewską. I będzie się o niej mówiło jeszcze długo, nie tylko 4 czerwca każdego roku. Była znakomitą siatkarką, jedną z najlepszych środkowych swoich czasów i to już by wystarczyło, by zasłużyć na wieloletni szacunek wśród kibiców.
Ale Agata, brutalnie zmuszona do walki o własne życie i marzenia już od 17 roku życia, nie tylko podjęła rękawicę, ale i sprawiła, że absolutnie nikt nie traktuje jej odejścia jako klęski. Zyskała sobie sympatię i miłość naprawdę wielu ludzi, także tych, którzy z siatkówką nie mają wiele wspólnego. Okładka magazynu SuperVolley, na której Mróz-Olszewska pozuje wraz z Małgorzatą Glinką, mówi wielkimi literami: WYGRAM! I tak się stało.
"Bądź szczęśliwy, nie żałuję swojej decyzji. Gdybym miała jeszcze raz wybierać, wybrałabym tak samo. Jestem szczęśliwa, odchodzę spełniona" - słowa Agaty Mróz-Olszewskiej skierowane do męża w pożegnalnym liście, odczytanym w czasie jej pogrzebu.