Żyję dzięki Bogu oraz intuicji i przeczuciom moich bliskich... W związku z tym zastanawiam się jak to jest? Wielu twierdzi, że mam po prostu szczęście, którego innym brakuje. Tylko dlaczego osobom takim jak ja się udaje, a inni choć pragną tego życia to je tracą? Czy każdy z nas ma jakąś rolę do spełnienia, a jak już ją spełni to schodzi ze sceny ustępując miejsca innym?